• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

The last unicorn

Strony

  • Strona główna
  • info
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Archiwum

  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004

Archiwum styczeń 2005


# 121

Dzisiejszy dzień minął mi dość aktywnie. Najpierw podróż na wydział, walka o wpisy, poszukiwanie wyników zaliczeń i inne związane z końcem semestru czynności :) Zaliczyłem wykład z grafiki komputerowej. Na tróję. Z jednej strony się cieszę, bo nie mam z obecnego semestru jeszcze nic zaległego, ale z drugiej... tak dobrze mi szło. Jeszcze nigdy nie miałem tak dobrych ocen jak w tym semestrze. Chyba nie muszę już nawet pisać czyja to zasługa :)

Dzisiaj w nocy, nie po raz pierwszy zresztą, miało miejsce nietypowe zdarzenie... Otóż kiedy we śnie przekręcałem się z jednego boku na drugi, odruchowo wykonałem ręką ruch, jakbym starał się objąć osobę, która spała przy mnie w weekend i... jakież było moje zdziwienie, gdy moja ręka natrafiła jedynie na powietrze. Od razu się obudziłem i przeżyłem szok - nie było Jej... Dopiero po kilkunastu sekundach dotarło do mnie, że nasz wspólny weekend dobiegł końca. Tak łatwo jest się przyzwyczaić do tego co dobre i przyjemne...

Tak na marginesie - nie znoszę jeździć środkami komunikacji miejskiej. Nie cierpię po prostu. A poza samą jazdą denerwuje mnie i męczy bardzo wyczekiwanie na przystankach... Na dworze mokro, zimno i nieprzyjemnie, a człowiek zmarznięty musi tłuc się po mieście :/ W takie właśnie dni bardziej niż zwykle pragnę wygrać w totka i kupić samochód... a wcześniej zrobić prawko ;) Kiedyś zapiszę się na kurs, zrobię prawko i kupię samochód... choć jeszcze nie wiem kiedy. Ale kiedyś na pewno :)

31 stycznia 2005   Komentarze (5)

# 120

Znowu weekend dobiega końca, a ja aż boję się myśleć o tym co mnie czeka już za kilka godzin. Ona, ja i... pociąg, który zabierze Ją z powrotem do domu. Znowu znajdzie się oddalona ode mnie o wiele kilometrów... ale mimo wszystko... będzie przy mnie cały czas. Będzie mi towarzyszyć na każdym egzaminie, myśli o Niej będą się przeplatać z myślami o mechanice i innych przedmiotach. Będzie mi Jej bardzo brakować... Mam nadzieję, że sesja minie szybko, a wtedy... nareszcie będziemy mogli trochę odpocząć, bez takiej presji, bez poddenerwowania i stresu przedegzaminacyjnego... Mam nadzieję, bo nie wiem jak mi pójdzie sesja. Wiem tylko, że zrobię wszystko żeby zaliczyć zaległe przedmioty. Zależy mi na tym i nawet nie chodzi o mnie, a raczej o Nią... Będę musiał Ją tylko jakoś zmobilizować i natchnąć do pisania pracy mgr... Tylko jeszcze nie do końca wiem jak...

Te kilka dni było cudownych. Jak każda chwila z Nią. Spokój, błogość, beztroska... poza chwilami nauki. Zresztą nawet nauka jest przyjemniejsza... Kiedy Ona leży przy mnie, kiedy mogę Ją przytulić w każdej chwili... Wspólne wieczory przy świecach i muzyce, wspólne oglądanie filmów w kinie, czy w domu, wspólne poranki, wspólne posiłki... Ech... Mógłbym tak codziennie. Muszę tylko popracować nad kilkoma swoimi wadami. Jedna z nich to chrapanie... Na różne sposoby, w każdej niemal pozycji w jakiej śpię. Druga to bardzo mocny sen - ciężko mnie obudzić kiedy śpimy razem. A trzecia, także związana ze snem, to fakt, iż czasami niewiele kołdry zostawiam mojemu Słoneczku :) Naprawdę muszę nad tym popracować... :]

Kiedy dzisiaj rozmawiałem chwilę z siostrą na temat nauki i powiedziałem, że S. w ogóle się nie uczy, a ma tyle czasu co ja, siostra całkiem trafnie zauważyła, że on teraz jest na etapie, na którym ja byłem parę miesięcy temu. Jaki to stan? Depresja. Jest przybity od jakiegoś czasu, a do tego jeszcze ciągle niewyspany, między innymi przez swoją pracę... Ale to jego wybór, w odróżnieniu od przykrego wydarzenia jakie go spotkało ponad pół roku temu... Nie wiem tylko jaki to wydarzenie ma wpływ na jego obecne samopoczucie i na wyniki w nauce. Na pewno nie było i nie jest mu łatwo i potrebuje czasu, ale... hmm... ciekawe kiedy mu przejdzie...? Żal mi go... nie mogę powiedzieć, że wiem co czuje, bo sam w takiej sytuacji nie byłem, ale byłem w sytuacji nieco podobnej... Mam nadzieję, że w końcu mu przejdzie i pozna jakąś interesującą kobietę...

A tymczasem czas wrócić do nauki... Zwłaszcza, że moje Kochanie mnie pogania :)

30 stycznia 2005   Komentarze (6)

# 119

Zostaje! Moje Kochanie zostaje do jutra! Jupi! Hurra! Wow! :D:D:D
Super. Bosko po prostu, jak to mawia pewna kochana kobieta :))

Zaraz idziemy na spacer i małe zakupy, potem romantyczny wieczór... blask świec, grzane wino... nastrojowa muzyka... i my... sami... we dwoje... jak ja to uwielbiam... Chciałbym móc spędzać z Nią każdą chwilę... Zwłaszcza, że czas spędzany w Jej towarzystwie mija bardzo szybko... zbyt szybko...

Niestety zgodnie z danym słowem będę się musiał dzisiaj pouczyć... ale ważne, że Ona będzie obok...

29 stycznia 2005   Komentarze (9)

# 118

Kumpel z grupy - S., poinformował mnie dzisiaj, że firma, w której on pracuje, potrzebuje nowego pracownika/praktykanta... Mówił to już wcześniej, ale nic z tego nie wyszło... Teraz podobno to prawda. Cały problem w tym, że ja nie mam czasu na pracę w pełnym wymiarze godzin. Mógłbym pracować w domu, ewentualnie bez ściśle wyznaczonych godzin, a w tamtej firmie trzeba 8 h wysiedzieć niestety. Teraz S. może pracować 2 dni w tygodniu, a w weekendy zajmować się nauką. Ja staram się nic nie zostawiać na weekend z bardzo prostego powodu - spędzam go w Jej towarzystwie, a są o wiele przyjemniejsze sposoby na spędzenie czasu niż wspólna nauka :) Dlatego powiedziałem już S., że ja raczej tym zainteresowany nie będę. Jest trochę rozczarowany, bo chciałby ze mną pracować - bardzo dobrze nam się współpracuje, o ile żaden się nie obija ;)

A moje Kochanie jest w paskudnym nastroju... Jeszcze chyba nigdy nie widziałem Jej tak złej... a wszystko przez naukę... i przez głupoty jakich wykładowcy wymagają od studentów... Mam tylko nadzieję, że to jedyny powód Jej złości...

Jakie jest moje samopoczucie...? Nieważne... Nie napiszę... Nie dziś... A może nie napiszę w ogóle...? Do jutra i tak przejdzie... chyba...

27 stycznia 2005   Komentarze (6)

# 117

Nie ma to jak ciepła herbatka i łóżeczko w zaciszu domowym, kiedy za oknem tepmeratura sporo poniżej zera, śnieg i wiatr... Niestety musiałem dzisiaj jechać na wydział. Na 8 rano :( Trzeba było napisać kolokwium z fizyki. Niby napisałem, ale jakie będą wyniki ciężko przewidzieć... Wykładowca z całą pewnością do normalnych nie należy.

A teraz czytam sobie w domku notatki i sprawozdanie z grafiki komputerowej. Jutro wspomniane już we wcześniejszych notkach zaliczenie wykładu i laborek z tego przedmiotu. Poza nauką, zajmuję się też innymi czynnościami, wymagającymi jednakże zaangażowania emocjonalnego, a mianowicie martwię się o moje Słoneczko. Przez 2 h nie dawała znaku życia... Miała wrócić niedługo, ale wiadomo - mogło się coś przedłużyć... Tylko dlaczego nie odpisuje i nie zareagowała na sygnałek...? Okazało się, że z siecią jest coś nie tak i dostałem smsa z opóźnieniem... Razem z drugim smsem, że Kochanie musi tylko jeszcze pojechać w jedno miejsce i niedługo wraca. Ech... Ja przez to kiedyś na zawał wysiądę...

27 stycznia 2005   Komentarze (2)

# 116

Cały dzień znowu na nauce... Jutro kolokwium z fizyki, do oddania 2 sprawozdania, a w piątek zaliczenie laborek i wykładu z grafiki komputerowej... i najważniejsze - przyjazd mojego Słoneczka. Staram się jak mogę jakoś dotrwać do Jej przyjazdu... Ale sił już mi brakuje. Już teraz jestem wyczerpany, a przede mną jeszcze sesja. Nawet nie chodzi o fizyczne zmęczenie... Organizm regeneruje się szybko i jeden dzień mi starczy na odespanie zaległości. Gorzej z psychiką... Dużo problemów na głowie, nie tylko związanych z uczelnią, ale głównie z nią. Tylko dzięki mojemu Słoneczku funkcjonuję... Martwię się czy dam radę zaliczyć zaległe egzaminy, czy plan na 8. semestr w ogóle będzie mi potrzebny... Do tego zaczynam coraz poważniej myśleć o pracy. Przydałoby się trochę dodatkowej gotówki. Znajomy G., który miał do mnie zadzwonić w sprawie zaprojektowania kilku stron internetowych, w końcu nie zadzwonił. Ogłoszeń nie miałem ostatnio czasu przejrzeć, więc nawet nie wiem czy są jakieś ciekawe oferty... Zresztą... Pewnie i tak nie miałbym w tej chwili na to czasu :/

Chciałbym żeby już było po wszystkim... Żeby już był tydzień przerwy międzysemestralnej, żebym mógł wreszcie w spokoju spędzić z moim Kochaniem trochę więcej czasu... i odpocząć. Tak po prostu.

26 stycznia 2005   Komentarze (3)

Chwila refleksji...

Dawno dawno temu, za siedmioma morzami, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, żył samotny Książę... Żył sobie tak bez celu, z dnia na dzień, czekając ciąglę aż spotka tą właściwą kobietę...Kilka razy poznał interesujące kobiety i wydawało mu się, że ma u nich szansę... Mylił się jednak. Każda taka przykra w efekcie znajomość, w jego życiu wywoływała burzę... Jego świat przewracał się do góry nogami, promyk nadziei gasł szybko. Wszystko okazywało się jedynie złudzeniem... To były tylko jego marzenia, które z rzeczywistością nie miały nic wspólnego. W końcu stracił nadzieję na cokolwiek. Nie wierzył już w to, że będzie szczęśliwy. Skoro przez tyle czasu szczęście tak skutecznie go omijało, czemu miałoby nagle go odwiedzić...? Jedyne co mógł zrobić, to czekać. Czekać aż jego historia dobiegnie końca...

Wszystko jednak się odwróciło... Stało się to, czego kompletnie się nie spodziewał - spotkał Ją. Na początku o tym nie wiedział. Po prostu rozmawiali... Ale rozmawiali coraz więcej, coraz częściej i coraz więcej o sobie wiedzieli. W końcu tak bardzo przyzwyczaili się do tych rozmów, do swoich głosów i wieczornych opowieści, że każdy dzień ich pozbawiony tracił na wartości. Tak rozmawiali... na różne tematy... Aż w końcu postanowili się spotkać. Wyznaczyli datę, która od tamtej pory stała się szczególna.

Tego dnia wyczekiwali z niecierpliwością. Oboje byli bardzo ciekawi i oboje pełni byli różnych obaw. Choć tak wiele o sobie wiedzieli, choć oboje wiązali z tym nadzieje, nie mieli pewności co się stanie, gdy się spotkają. I nie ma w tym nic dziwnego... W końcu nadszedł ten dzień... Ona wyruszyła w podróż do niego. Wkrótce wszystko miało się rozstrzygnąć... Adrenalina skoczyła... Serce biło Księciu jak szalone - już podjechał pociąg, już ludzie zaczęli wysiadać i... jest! Ona...

 

Bardzo często przypominam sobie nasze pierwsze spotkanie i nasze rozmowy sprzed niego... Wspominam jak się wtedy czułem. Nie wiedziałem wtedy, że będę tak bardzo szczęśliwy. A jestem. Naprawdę bardzo szczęśliwy. Jestem najszczęśliwszym facetem pod słońcem. Każdy kolejny dzień z Nią spędzony jest cudowny. Jej obecność, Jej głos, dotyk... Sama świadomość, że jest przy mnie, jest ze mną. Nawet gdy dzieli nas wiele kilometrów, ja czuję Jej bliskość. Chociażby wtedy gdy siedzę do późna robiąc projekt, a moje Kochanie uparcie siedzi przy swoim monitorze czekając, aż pójdę spać. Na nic moje prośby, by się położyła, bo będzie niewyspana... nie idzie spać, bo ja sie też nie wyśpię i Ona chce się nie wyspać ze mną... Kocham Ją bardzo... Niby kilka słów, mogłoby się wydawać prostych i bez większego znaczenia... a mnie się zakręciła w oku łza. Ona jest cudowna i wspaniała... A ja jestem naprawdę cholernym szczęściarzem.

25 stycznia 2005   Komentarze (8)

Zakupy i takie tam ;)

Weekend powoli dobiega końca. Niestety. Czas wrócić do zajęć, do nauki, zaliczeń i egzaminów. Czas spędzony z moim Słoneczkiem mija stanowczo za szybko. Byliśmy wczoraj na zakupach z moim Kochaniem. Ona uwielbia dobierać ubrania innym. A kiedy idzie o ubrania męskie - jest po prostu w swoim żywiole :) Naturalnie Słoneczko bardzo nalega na zmianę mojego image... Mam się ubierać bardziej "młodzieżowo", zmienić kolorystykę na żywsze kolory i nosić szersze spodnie, bo w tych, które mam obecnie wyglądam podobno jak wieszak czy strach na wróble. Efekt - nowe spodnie, koszula i swetr. Teraz podobno wyglądam lepiej... hmm...

Wczoraj moje Kochanie wyszło wieczorem się pobawić z siostrą i znajomymi. Ja natomiast byłem na wieczór umówiony... z panem Rentgenem i promieniowaniem hamowania (czyli promienie rentgenowskie :)) Musiałem się pouczyć fizyki na poniedziałek. Do matmy też zajrzałem. Co prawda trochę (albo nawet więcej... ) się martwiłem o moje Kochanie. Zawsze tak jest kiedy gdzieś jedzie... a na pewno gdy jedzie wieczorem. Na szczęście dotarła bezpiecznie i bardzo dobrze się bawiła. To najważniejsze. A teraz wybieramy się na mały spacer... Będzie mi tego bardzo brakować... Jej bliskości, oddechu, dotyku, głosu... Do następnego spotkania, na które mam nadzieję nie będę musiał czekać zbyt długo...

23 stycznia 2005   Komentarze (3)

2 m-ce temu...

Od pewnego czasu każdy 20. dzień kolejnego miesiąca jest dla mnie niezwykły... I to nie ze względu na termin rozliczeń :P Dwudziestego po raz pierwszy się spotkaliśmy... Po raz pierwszy spojrzeliśmy sobie w oczy, po raz pierwszy rozmawialiśmy na żywo, po raz pierwszy się przytulilismy... Tak po prostu... przypadliśmy sobie do gustu :) Wszystko szybko się potoczyło... Jakbyśmy od dawna na siebie czekali... Jakbyśmy od dawna się znali...

Dzisiaj mijają 2 miesiące od tamtego pamiętnego dla mnie dnia... Od 2 miesięcy jesteśmy razem, bo wtedy tak naprawdę wszystko się wyjaśniło i wszystko się zaczęło... Od dwóch miesięcy chodzę z głową w chmurach, od dwóch miesięcy żyję od weekendu do weekendu, a w tygodniu tęsknię za Nią...

Każdy 20. dzień każdego miesiąca powinienem spędzać tylko z Nią... w wyjątkowej atmosferze... co miesiąc był to dzień wyjątkowy tak jak tamten... Niestety w tej chwili nie mogę sobie na taki komfort pozwolić, choć o niczym innym nie marzę. Nie mogę zrobić sobie dnia wolnego, bo na piątek muszę oddać sprawozdanie i projekt... A mam tyle pomysłów na spędzenie takiego dnia. Mnóstwo sposobów by na Jej twarzy wywołać zdziwienie i może uśmiech...:) Ale może następnym razem... :>

Zresztą... 19. też jest dniem wyjątkowym... i to z w bardzo podobnego powodu... Ale to już historia na inną notkę... :)

A dla mojego Słoneczka zdjęcie miejsca, które z pewnością utkwiło Jej w pamięci po naszym pierwszym spotkaniu :D
Poznajesz Kochanie co to za miejsce...? :)



20 stycznia 2005   Komentarze (6)

Refleksje "małego brzydala" :P

Wczoraj wieczorem rozmawialiśmy sobie z moim Słoneczkiem... Ja za dawnych (?) czasów... czyli nieco ponad 2 miesiące temu :)
Kiedy sobie czasami wspominam i sięgam pamięcią wstecz, aż przecieram oczy by sprawdzić, czy nie śnię. Dzięki Niej jestem bardzo szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy. A jeszcze nie tak dawno byłem pewny, że w życiu nie spotka mnie nic dobrego, że jedynie niepotrzebnie zużywam powietrze... Byłem przekonany, że moje życie było i będzie pasmem porażek i nieszczęść. A tymczasem... jestem jednym z najszczęśliwszych ludzi pod słońcem. To wspaniała kobieta. Naprawdę bardzo wyjątkowa i cudowna. Cieszę się, że to na mnie uwagę zwróciła, że mnie akurat pokochała. Mojemu Słoneczku podarowałbym nawet gwiazdkę z nieba, bo na nią zasługuje :) Jest kochana... Ona zasługuje na wszystko co najlepsze... dlatego tak trudno mi uwierzyć, że to się dzieje naprawdę, bo ja do tej kategorii nie pasuję :)

Ja. Właśnie - jaki jestem...? Jestem "okropny" - cytat sprzed kilku minut :P Hmm... Różni ludzie różnie się do mnie zwracają. Niektórzy imieniem, niektórzy nazwiskiem, niektórzy pseudonimem, a niektórzy stworzyli dla mnie specyficzne określenia... Na przykład moje Słoneczko takich określeń trochę wymyśliło. Kilka pieszczotliwych, a kilka nie. Jestem więc "małym brzydalem", "chudzielcem", "zboczeńcem", "małą świnką" i "uparciuchem". Jest też kilka milszych określeń, ale te najbardziej utkwiły mi w pamięci :P A moje Kochanie (vel Słoneczko) moim Kochaniem pozostanie :)

Nie mogę się doczekać weekendu. Ja i moje Kochanie... które obmyśla plany na ten czas wspólnie spędzony. I nie chce nic powiedziec :P Ale ja też mam dla niej małą niespodziankę. Taką drobnostkę, która mam nadzieję spodoba się Jej.

Dzisiaj muszę jechać na uczelnię, żeby po raz trzeci odpowiadać z fizyki. Nie żebym oblał, czy mówił za mało. Prowadzący to ćwiczenie po prostu pyta przy każdej sposobności, a żeby poznać wyniki trzeba przyjść na konsultacje specjalnie... A wtedy... to jedna ze sposobności żeby studenta odpytać i oblać. On bardzo się stara. Jak narazie 10 zespołów laboratoryjnych, czyli 30 osób - ma u niego odpowiadać. Nikt nie zaliczył od razu. Po prostu paranoja. Przez jednego kretyna tracę czas i nie mogę się zająć pozostałymi przedmiotami. Wrrr...

19 stycznia 2005   Komentarze (9)

Bez tytułu

Moje Kochanie miało wczoraj bardzo ciężki dzień... Dzisiejszy też do łatwych i przyjemnych nie należał... bedę Jej musiał to jakoś wszystko zrekompensować... Każdą chwilę gdy jestem daleko, każdy smutek i każdą łzę... bez względu na to, czy wylana została z mojego powodu, czy też z innego...

Moje Kochanie jest naprawdę bardzo niezwykłe... wrażliwa, opiekuńcza, czuła, inteligentna, wyrozumiała, rozsądna, mądra, wszechstronna, zdolna, z poczuciem humoru, komunikatywna i do tego piękna... przecudowna i przewspaniała...Nie, nie jest ideałem... ale tylko dlatego, że one nie istnieją :)
Bywa często uparta... czasami nerwowa... czasami czepliwa :P... ale to i tak nie zmienia faktu, że jest niezwykła i... kochana :)

Od jakiegoś czasu mój blog stał się niemal monotematyczny... Trochę o nauce wspomniałem, ponarzekałem na dużą ilość zajęć... ale największa część notek poświęcona jest Jej - mojemu Słoneczku. Dzieje się tak z bardzo prostego powodu - ilość miejsca jakie poświęcam Jej w notkach jest wprost proporcjonalna do ilości czasu jaki zabiera mi myślenie o Niej :)

Ale żeby czytanie moich zapisków nie stało się nudne... Trochę nowinek z życia studenta... dzisiaj prawie cały dzień spędziłem nad zadaniami z metod numerycznych... Zadania były 3. Ja zrobiłem 2 z nich. S. miał mi pomagać, bo te zadania się robi w 2-osobowych zespołach - jeden egzemplarz na zespół. Oczywiście miał ciekawsze zajęcia. Nie wiem czy zrobił, a jeśli tak, to czy obliczył wszystko dobrze. Ostatnio zaczął się obijać bardziej niż ja przed kilkoma miesiącami :P M. tak samo... Co się z tymi ludźmi dzieje... ;)

16 stycznia 2005   Komentarze (8)

Nareszcie upragniony weekend...

Kolejny dzień z serii męczących. Pobudka o 6 wykłady, zaliczenie sieci komputerowych... Test. Loteria. Pytania bezsensowne, z błędami logicznymi, źle sformułowane. Odpowiedzi wykluczające się na wzajem. Tak naprawdę nie wiadomo o co facetowi chodziło. Wyniki około wtorku. Zobaczymy co będzie.

Po powrocie krótki odpoczynek, obiadek i... metody numeryczne. Rozwiązałem część jednego zadania. Poza nim pozostały jeszcze 2 inne. Na szczęście jestem z kumplem w zespole i mam nadzieję, że on też coś zrobi. Powinien :> W poniedziałek laboratoria z fizyki (czyli wejściówka i pytanie), dopytywanie przez prowadzącą z poprzedniego ćwiczenia (instrukcja do ćwiczenia i informacje z wykładu wyryte niemal na blachę to mało...) i zaliczenie z metod numerycznych. W sumie fizyki znaczną część umiem już. To będzie ciężki początek tygodnia, ale cóż - to nie pierwszy i nie ostatni taki poniedziałek. Bywały zresztą gorsze i jakoś żyję :)

Najważniejsze, że jutro jadę do mojego Słoneczka. Nie potrafię wytrzymać bez Niej więcej niż tydzień. Nie potrafię, nie mogę, nie chcę. Czuję potrzebę, by się z moim Kochaniem spotkać. Tak bardzo mi Jej brak. Tęsknię bardzo za Jej bliskością, za ciepłem oddechu, za biciem serduszka, za tymi cudownymi oczętami... Teraz jedyne o czym marzę to spojrzeć w te oczy, przytulić Ją mocno do siebie i pocałować...

14 stycznia 2005   Komentarze (4)

Fizyka, fizyka, fizyka...

Dzisiaj miałem bardzo męczący dzień. Wstałem o 8. Pojechałem na uczelnię. Napisałem kolokwium z pkm. Tym razem zrobiłem całe zadanie :) Może nie będzie tak źle...

Po powrocie do domu nie mogłem jednak odpocząć. Trzeba się było wziąć za fizykę. Zacząłem o 14 i skończyłem... przed chwilą. Dużo obliczeń. Sprawozdanie ma 9 stron A4. A to tylko jedno krótkie ćwiczenie... Zrobiłem też (a raczej poprawiłem) drugie sprawozdanie. Teraz czas przeczytać prezentacje z sieci komputerowych na jutrzejsze zaliczenie. Mam dość, a to jeszcze nie koniec... To będzie dłuuuga noc...

13 stycznia 2005   Komentarze (5)

Sesja już się zbliża, już puka do mych...

Zaczęły się zaliczenia. Posypały się w najmniej odpowiednim momencie. Tak więc w tym tygodniu czeka mnie odpytywanie z fizyki, kolokwium z pkm, oddanie sprawozdania z laborek z fizyki i zadań z matmy oraz zaliczenie z sieci komputerowych. A w przyszłym tygodniu laborki z fizyki (czyli wejściówka i odptytywanie), zaliczenie z matmy i z projektowania komputerowego. Do tego do zrobienia projekt z organizacji produkcji i praca przejściowa, która leży cały czas w szufladzie i czeka na lepsze czasy, a raczej na odrobinę czasu dla siebie. Po prostu fantastycznie.

A ja tak tęsknię za moim Słoneczkiem... Chciałbym pojechać do niej na cały weekend, a nie wiem czy dam radę. Bardziej prawdopodobne, że nie dam rady i skończy się na jednym tylko dniu. Te jakże skromne kilkanaście godzin będzie musiało znowu wystarczyć na tydzień. Ale na szczęście w perspektywie jest luty, są kolejne weekendy - czas na nadrobienie wszystkich zaległości.

Tylko dzięki Niej mam motywację do pracy. Tylko i wyłącznie. Żadne prośby i ponaglenia siostry, żadne ironiczne uwagi szwagra nie są w stanie zmusić mnie do pracy. Tylko i wyłącznie Ona. I perspektywa czasu z Nią spędzanego. Muszę w ciągu tygodnia się sprężać i pracować solidnie, żeby w weekend mieć czas dla Niej. A muszę go mieć. Ja tego pragnę i pragnie tego Ona. Muszę dać sobie radę z nauką i pokonać lenistwo i zmęczenie. Innej opcji nie ma.

11 stycznia 2005   Komentarze (8)

Bez tytułu

Uff... to był długi dzień. Odzwyczaiłem się od uczelni i od długich i nudnych zajęć. A dzisiejszy dzień do pasjonujących na pewno nie należał :)

Co się dzisiaj działo...? Dowiedziałem się, że zaliczyłem na niezłe oceny dwa kolokwia z fizyki, narysowałem w programie inżynierskim koło zębate, dowiedziałem się, że z przedmiotu, na którym to rysowałem, za 2 tygodnie będzie kolokwium. Dowiedziałem się też, że z sieci komputerowych zaliczenie za tydzień. Zaczynają się sypać kolokwia, zaliczenia. Rozkład sesji egzaminacyjnej też już znam. Aż wolę o tym nie myśleć... brr...

A na dzisiejszych zajęciach z sieci po napisaniu o pozycjonowaniu stron www, przez 40 minut graliśmy w kalambury :) Nawet nieźle mi szło :) Ale raczej zgadywanie niż rysowanie - rysuję fatalnie po prostu...

 

Już od rana myślami zbiegam ku dniu jutrzejszemu. W myślach już jestem na peronie i z pociągu wysiada moje Kochanie... A potem... Dwa dni mamy dla siebie :) Nie do końca co prawda, bowiem obowiązki związane z uczelnią wyraźnie dają o sobie znać. Oboje musimy się uczyć. Moje Słoneczko przywozi notatki i będzie czytać, a ja poczytam swoje notatki i może zajmę się projektem przez pewien czas. Nie mam jednak zamiaru spędzić nad tym całego weekendu. W końcu Ona będzie przy mnie :)

 

Dzisiaj ogarnąłem trochę pokój, żeby moje Kochanie szoku nie przeżyło gdy tutaj wejdzie. W końcu będę musiał również popracować nad atmosferą. Teraz mój pokój wygląda bardzo... hmm... surowo :) Dokupię kilka rzeczy, może wprowadzę pewne modyfikacje w wystroju wnętrza i może uda się to zmienić. Ale to jest już w dalszej perspektywie.

 

A tymczasem... słucham muzyki, popijam piwo i myślę o jutrzejszym dniu... i już niemal odpływam... Jutro wyprzytulam Ją i wycałuję za cały tydzień :)

*** nowości *** (na życzenie Słoneczka :P)

Sunia mojej siostry - wyżeł czarny - czuje się coraz gorzej. Staruszka ma już jakieś 14 lat... łapy ma słabe, do tego jakiś guz się jej zrobił. Siostra i szwagier zastanawiają się, czy ją męczyć i wycinać go, czy też dawać leki i kiedy będzie źle - uśpić... Żal zwierzaczka, zwłaszcza, że wszyscy się do niej przyzwyczaili... Sympatyczna z niej psina...

07 stycznia 2005   Komentarze (8)

Bez tytułu

Dzisiaj miałem kolokwium. Nie zdążyłem niestety napisać wszystkiego. Jak wszyscy zresztą. Ale mam nadzieje, ze zaliczę, zwłaszcza, ze wyniki pokrywają się z tymi, które uzyskali pozostali. Jutro długi i nudny dzien. Jeden z wykładowców chyba biedzie chciał żeby ze 2 zespoły wygłosiły referaty... Oczywiście nikt nic nie ma jeszcze. Do tematu, jaki mam opracować z S., nie ma literatury w języku polskim. Praktycznie wszystko po angielsku, a ja niestety języka tego nie opanowałem jeszcze wystarczająco dobrze. Zwłaszcza słownictwa technicznego. Ciężko będzie... ale cóż - jak trzeba, to trzeba.

 

Moje Słoneczko jest przecudne i przewspaniale. Już nie raz to pisałem i napisze jeszcze wiele razy. Dodaje mi sił, wspiera mnie i pilnuje żebym się nie obijał :) Bez Niej nie dałbym rady. Wystarczy kilka słów napisanych przez Nią, a przybywa mi energii do pracy.

Szkoda tylko, ze jest taka uparta. Na przykład mimo moich próśb, ciągle nie chce pójść na badania... Weekend coraz bliżej. Kiedy nie jesteśmy razem, cały czas działa moja wyobraźnia. Cały czas w głowie krążą wspomnienia chwil z Nią spędzonych. Gdziekolwiek jestem, cokolwiek robię - myśli o Niej mi towarzyszą. Kocham Ją. Stanowczo za mało daję Jej odczuć jak bardzo. Muszę nad tym popracować :)

 

///-.-/---/-.-./..../.-/--//-.-./.././/-.-/.-/.../../..-///-.../.-/.-./-../--../---///-../--../.././-.-/..-/.---/.//--.././/.---/./.../-/./...///

06 stycznia 2005   Komentarze (8)

Uwaga gryzę! :[

Jestem teraz rozdrażniony i zły. Bardzo. Powód? Pół dnia siostrzenica mi zajęła. Przyjechała żeby referat napisać. Nie dość, że razem z moją siostrą okupowały mój komputer pisząc go, to jeszcze sporo czasu spędziłem pomagając im. Nie było by w tym nic złego, ani irytującego, gdyby nie fakt, iż przez ten cholerny referat nie porozmawiałem dzisiaj nawet z moim Słoneczkiem :( A przecież na górze u Tołdiego mają drugi komputer. Mam tylko nadzieję, że moje Kochanie nie będzie mieć do mnie żalu... ech... Niecierpię kiedy ktoś zajmuje mój czas i korzysta z komputera, mogąc to zrobić samodzielnie przy trochę większym nakładzie pracy. Wrr... mam dość. To wcale nie był dobry dzień :[

04 stycznia 2005   Komentarze (7)

Powrót...

Tydzień spędzony z moim Słoneczkiem dobiegł końca. Wczoraj rano wróciłem do domu. Brakuje mi Jej. Bardziej niż do tej pory.

Przyzwyczaiłem się do Jej obecności - o każdej porze dnia i nocy Ona była obok mnie. Razem się budziliśmy i zasypialiśmy razem. Wspólne spacery, zakupy, posiłki, kąpiele, sen. Pocałunek na dzień dobry i na dobranoc. Kiedy budziłem się w nocy, moim oczom ukazywał się najpiękniejszy widok - Ona. Na Jej twarzy malował się spokój. Czułem Jej oddech, ciepło Jej ciała... Kilka nocy spędziłem praktycznie na patrzeniu na Nią i napawaniu się tą bliskością.

A teraz...? Zasnąłem z trudem, bo nie miałem się do kogo przytulić. W nocy budziłem się często i okazywało się, że tylko śniło mi się, że Ona leży przy mnie. Rano nie obudził mnie całusek, ani Jej dotyk, lecz dźwięk budzika w telefonie komórkowym. Nawet nauka była prostsza i przyjemniejsza, gdy Ona była obok.

Brakuje mi Jej...

04 stycznia 2005   Komentarze (6)

No i mamy rok 2005...

No i mamy rok 2005, a ja jestem o kolejny rok starszy. Ostatni dzień roku był bardzo długi i pełen wrażeń. I troszkę nerwowy. Rano pojechaliśmy z moim Słoneczkiem i Jej koleżanką na zakupy. Kupiłem sobie nową marynarkę i koszulę. I to nie dlatego, że taki miałem kaprys, tylko, że nie byłem na żadne wyjście do klubu przygotowany. Słoneczko i koleżanka szukały różnych elementów swoich kreacji. W końcu wszyscy coś kupiliśmy. Do wieczora ze Słoneczkiem leniuchowaliśmy, aby potem zaprosić wspomnianą wcześniej koleżankę na tort i szampana :) Potem trzeba się było wyszykować... Prasowanie, makijaż itp itd... I tutaj zaczęły się schody. Słoneczko zaczęło się wahać co do kreacji. Kiedy w końcu byliśmy gotowi, okazało się, że zamówienie taksówki graniczy z cudem... Po kilkunastu minutach się udało. Pojechaliśmy pod wskazany adres. Potem oczekiwanie pod lokalem na kilka osób i... Zaczęła się impreza :) Jedzenie było średnie, muzyka całkiem niezła, choć czasami leciały hity z zamierzchłej przeszłości... Pokolenie moich rodziców, a dla wielu z Was zapewne dziadków :) Wypiliśmy kilka drinków, sporo czasu  spędziliśmy na parkiecie. Do domu wróciliśmy o 3:30. To był dłuuuugi dzień, ale udany. Szkoda tylko, że moje Kochanie tak bardzo się denerwuje... Nie dziwię się Jej zdenerwowaniu, jednak sposób w jaki to uzewnętrznia... hmm... trzeba nad tym popracować :)

Pierwszy dzień roku 2005 spędziliśmy w domu leniuchując. Ale było (i jest :)) miło. Lubię z Nią odpoczywać... bardzo. Ogarnia mnie spokój, zapominam o troskach, po prostu odpływam. I to wszystko dzięki Niej...

02 stycznia 2005   Komentarze (8)
Ksiaze | Blogi