• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

The last unicorn

Strony

  • Strona główna
  • info
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Archiwum

  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004

Archiwum październik 2007


# 314

Pierwsza lekcja tańca już za nami. Sporo ludzi, wiek zróżnicowany na szczęscie ;) Po wizycie w klubie salsa popadłem w kompleksy (rety jak niektórzy wymiatali...), ale wyleczyłem się z nich na kursie. Okazało, że poza mną, są też inne osoby poruszające się jakby miały betonowe buciki na nogach. Tańczyliśmy sporo - walc, disco, cha-cha, tango, rock'n'roll... Efekt - zakwasy... Chyba czas popracować nad kondycją ;)
Już się nie mogę doczekać kiedy (o ile w ogóle...) będę szaleć z wdziękiem na parkiecie :P

31 października 2007   Komentarze (4)

# 313

Warszawa-Toruń-Warszawa. Podróż dłuższa niż pobyt na miejscu. Efekt: obejrzane mistrzostwa Polski w Karate Tradycyjnym, spróbowane naleśniki w interesującej naleśnikarni o wdzięcznej nazwie "Manekin", zakupione (i przepłacone) toruńskie pierniczki i kolejne przejechane km na koncie początkującego kierowcy.

A z wyników wyborów jestem zadowolony. Teraz tylko pozostaje mieć nadzieję, że za zwycięzców nie będę się musiał wstydzić.

22 października 2007   Komentarze (2)

# 312

Ostatnio jakoś brak mi weny do pisania notek. Po powrocie z pracy wstukanie tych kilku liter ciężko mi przychodzi, więc może tak z samego rana pisanie pójdzie mi lepiej.

Podróż do Hanoweru w sumie bardzo udana. Więcej chodzenia i zwiedzania, niż pracy. Bardzo przyjemne miasto, fajne knajpy i restauracje. Dworzec kolejowy niczym nasze lotnisko Okęcie. Doskonała komunikacja - metro, tramwaje, ulice bez dziur, autostrady... I tak mógłbym długo wyliczać. Słowem - na człowieku, który wcześniej w Niemczech nie był, robi to spore wrażenie. Tym bardziej, gdy pojedzie się tam z naszej "cudownej" stolicy. I nie zrozumcie mnie źle, bo naprawdę lubię moje rodzinne miasto - jestem rodowitym warszawiakiem, mieszkam tu od urodzenia, tutaj mieszkały 2 poprzednie pokolenia od strony taty. To moje miasto, mój DOM. Może właśnie dlatego tak bardzo mi żal (albo może raczej wstyd?), że stolica kraju, który ponoć przeżywa boom gospodarczy (czy też "cud" jak to p. Gilowska nazwała, chociaż tak naprawdę cudem jest, że działania jej samej i jej kolegów tego rozwoju nie spieprzyły...), które to niby państwo jest na poziomie europejskim, a przynajmniej do takiego pretenduje - bardziej przypomina zabitą deskami wioskę, w której poza licznymi centrami handlowymi i urokliwymi miejscami, których nie brakuje wbrew pozorom - ma niewiele do zaoferowania nie tylko turystom, ale nawet mieszkańcom. Chociaż ostatnie remonty dróg, torowisk i budowę metra, które HGW naprawdę ruszyła do przodu, poprawiły stan rzeczy, nadal nie można powiedzieć, że jest dobrze... Ale wystarczy już rozważań nt. aglomeracji miejskiej o rzeczonej wcześniej nazwie.

Moje Słoneczko zaniemogło. Jakieś zapalenie ucha czy coś... Przyplątało się w każdym razie choróbsko nieprzyjemne i bolesne. W tym wszystkim jedyny pozytyw to fakt, że w końcu uparciuch zapisze się do lekarza. Przynajmniej taką mam cichą nadzieję, bo wcozrajsza wizyta na ostrym dużurze laryngologicznym to trochę mało.

Podjąłem ostatnimi czasy decyzję o rozsyłaniu CV do potencjalnych pracodawców. Krajowych na początek, chociaż powoli nabieram przekonania, że warto spróbować też u tych spoza granic... Kto wie, może zatrudnią mnie gdzieś na Hawajach? ;) Spróbować zawsze warto, prawda? :)

09 października 2007   Komentarze (5)
Ksiaze | Blogi