• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

The last unicorn

Strony

  • Strona główna
  • info
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Archiwum

  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004

Archiwum marzec 2005


# 153

Niektóre kobiety nie potrafią rozmawiać, przed różnymi ludźmi udają różne osoby. Prowadzą swoją własną grę, nie informując o tym rozmówcy. Genetycznie chyba zakodowane mają kłamstwo i obłudę. Manipulowanie ludźmi to ich hobby, żeby nie rzec życiowa pasja.

 

Ty taka jesteś, Alicjo (vel Eluś).

Nie potrafisz być szczera, a już na pewno nie prawdomówna. Żyjesz w swoim wyimaginowanym świecie, w którym cieszysz się szalonym powodzeniem i jesteś boginią. Muszę Cię zmartwić – interesująca nie jesteś (dla mnie i na pewno dla wielu innych facetów). Może interesująca byłabyś dla psychologa, który zapewne odnalazłby w Twojej osobie bardzo ciekawy przypadek schizofrenii.

 

Przypisujesz sobie prawa niemal do każdego przedstawiciela płci męskiej, z którym nawiążesz rozmowę. Każdy z nich jest dla Ciebie potencjalnym partnerem. Opisujesz ich jakby byli Twoją własnością.

 

Lubisz manipulować ludźmi, a zwłaszcza facetami. Bez względu jak to nazywasz, zawsze chodzi o to samo: „zabawa”, mająca na celu poprawienie Ci nastroju czyimś kosztem. Bawisz się innymi, a kiedy coś Ci nie wychodzi, gdy tracisz jedną ze swoich „zabawek”, układasz do wszystkiego swoją własną historyjkę i szukasz kolejnej ofiary. Każdy niemal poznaje inną wersję wydarzeń – wszystkie przez Ciebie stworzone i mające niewiele wspólnego z prawdą. 

 

Co więcej - jak dla mnie, to nie masz się co porównywać z moim Słoneczkiem. Zresztą… żadna kobieta nie ma się co porównywać… Dla mnie to najcudowniejsza i najwspanialsza kobieta na świecie. Jedyna, wyjątkowa, niepowtarzalna. Ma mnóstwo zalet – na wyliczenie wszystkich zabrakło by dnia…

 

Zapewniam Cię, że ani ja, ani moje Słoneczko źle Ci nie życzymy. Żyj „długo i szczęśliwie”. Pogodziłaś się z „Ukochanym” – świetnie, obyście w końcu się spotkali i wyjaśnili sobie wszystko, a Twoje zapewnienia i treści napisanych niegdyś notek nie okazały się jedynie pustymi słowami.

 

Jeśli nie będziesz szczęśliwa, to wyłącznie z powodu swojego podejścia i nie masz wg mnie podstaw, by kogokolwiek prócz siebie za to winić. Dużo kłamstwa, fałszywych słodkich słówek, użalanie się w ilości odpowiedniej do rozmówcy i wszystko dobrze wymieszane – to z całą pewnością nie jest przepis na szczęście, czy chociażby długotrwałą znajomość.

 

Życzę Ci Alicjo naprawdę dużo szczęścia i szybkiego powrotu do zdrowia. Psychicznego.

 

Autor bloga.

30 marca 2005   Komentarze (8)

# 152

Minął pierwszy dzień świąt. Nie tak go sobie wyobrażałem. Nie tak go miałem spędzić.

 

Chciałem go spędzić z rodziną, w miłej i radosnej atmosferze. No cóż, ale po co mi na to pozwalać, skoro można przyjechać i w jednym zdaniu razem z życzeniami, poinformować mnie, że w bagażniku jest komputer, który ma mnóstwo jakiś wirusów, wiesza się i głośno buczy… :/ Super, zawsze marzyłem o takich świętach! No, ale dobrze… czego się nie robi dla rodziny… Pół dnia zeszło mi przy komputerze, chociaż miałem dziś przy nim nie siedzieć. Ale udało się – zainstalowałem wszystko…

 

W międzyczasie było świąteczne jedzenie, rozmowy na tematy mniej i bardziej poważne i męcząca momentami obecność siostrzenic…

 

Goście pojechali, ale to nie koniec mojego cudownego dnia… W trakcie rozmowy z dowiedziałem się, że to nie było takie straszne dla mnie, bo ja nie mam czasu do drugiej siostry pojechać i naprawić komputera, więc to było jedyne wyjście… Poza tym ona spędziła dwa dni w kuchni i też wolałaby inaczej… No fantastycznie. Tylko, że jej kochany, wspaniały i idealny synek dzisiaj prawie cały dzień grał, tylko przychodził kiedy podawano jedzenie. Nie zaszczycił gości swoją obecnością, rozmową, czy jakimkolwiek innym zajęciem, w którym mogliby uczestniczyć. Siedział przy komputerze i grał. Oczywiście – jemu wolno tak robić. On przecież nie jest mną, prawda? Tylko w takim razie do qrwy nędzy czemu siostra tak często o tym zapomina? Amnezja selektywna, czy jak?

 

Do tego dowiedziałem się, że on ma w szkole bardzo ciężko i ja gdybym chodził do tej szkoły też bym sobie na pewno nie poradził. A ja to pierdolę! Tak właśnie! Zawsze musiałem polegać na sobie. Wszystko musiałem zrobić sam, nikt nie mógł mi pomóc. Tak się akurat ułożyło moje popaprane do niedawna życie, że jeśli do czegokolwiek doszedłem, to jest to wyłącznie moja zasługa. Ja, w odróżnieniu od siostrzeńca sam odrabiałem wszystkie lekcje, sam się uczyłem, sam czytałem książki. Czytałem lektury, sam pisałem wypracowania. Nie udzielano mi korepetycji. Z dwóch powodów. Nie było na nie stać moich rodziców, a dwa – nawet gdyby było ich stać moja duma nie pozwoliłaby mi na to… A siostrzeniec? Połowę lekcji odrabia za niego siostra, bo przecież „on nie będzie humanistą”… no fajowo, ale maturę chyba będzie pisać sam, czy może też napisze ją za niego…? Co jakiś czas bierze korepetycje z matmy, chociaż wszystko czego mu potrzeba, może znaleźć w książkach, które ma w domu i można się z nich spokojnie wszystkiego nauczyć. Ale nie… on jest cudowny, wspaniały i zdolny.

 

Ja za to źle gospodaruję czasem! Nie uczę się! Ja mam na studiach łatwiej! Znowu pierdolenie o Chopinie… Nie, ja nie mam łatwiej. Ja się uczę sam. Jeśli ktokolwiek może mi pomóc, to jedynie koledzy z grupy, a i to mało kiedy.

 

Do tego Tołdi (czyt. siostrzeniec) tupie, kiedy nie może grać bo ma za duże opóźnienia. A ponieważ mieszka w pokoju nade mną, nie jest to przyjemne. Krew mnie po prostu zalewa. Bo gra opóźnienia ma nie z mojej winy. Połowa łącza jest moja, bo za nie płacę. Nie mam zamiaru mu całości oddawać bo musi pograć. Muszę czasami wysłać pocztę, ściągnąć pliki. Ja w odróżnieniu od niego wykorzystuję Internetu do ważniejszych celów. Informacje na uczelnię, wysyłanie projektów, szukanie zleceń na strony www, ściąganie materiałów na zajęcia, przygotowywanie prezentacji…

Kiedy więc przychodzę i mówię siostrze, że Tołdi mi tupie i mnie to wqrwia po prostu, co słyszę? Że przesadzam, bo mi to nie przeszkadza tak bardzo, że jestem przewrażliwiony, że on sobie tak potupie i przestanie. Oczywiście to, że lekceważy moje smsy jest nieistotne, tak jak to, że lekceważy moją osobę jeśli chodzi o korzystanie z Internetu. On jest ważny. Ja nie.

A minutę wcześniej szwagier mówił o swoim zięciu, że nienawidzi jego egoizmu! I co to ma być? Widzą pod lasem, nie widzą pod nosem? Nawet kiedy pokazuję mu dokładnie gdzie problem jest?

 

Tak jest za każdym razem, kiedy chodzi o coś związanego z Tołdim. Zawsze on jest nietykalny, zawsze on jest cacy, zawsze to on jest pokrzywdzony. Nie ważne, że to on dokucza, że nie szanuje mnie i na zbyt wiele sobie pozwala. Bo wg siostry ja PRZESADZAM.

 

Czy siostra i szwagier kiedykolwiek pójdą po rozum do głowy? Czy kiedykolwiek zmądrzeją…? Mam serdecznie dość. Nienawidzę być lekceważony. Nie wiem ile jeszcze tu wytrzymam. Nie będę mieszkać w miejscu, w którym nikt się nie liczy z moim zdaniem, gdzie Tołdi jest świętością i nikt nie ma prawa nic mu zrobić. Nie umieją go wychować. Ja tego za nich robić nie będę, ale nie będę się też męczyć z tego powodu.

 

 

27 marca 2005   Komentarze (6)

# 151

Pytanie: "czy moje Kochanie jadło dzisiaj obiad...?" Odpowiedź: "tak. kurczaczka. kwa kwa kwa kwa... a nie, to kaczka..." :) O mało nie spadam z krzesła... nie... to nie scenariusz jednego z odcinków serialu komediowowego... to fragment rozmowy z moim Słoneczkiem. Wniosek: jest zmęczona... A teraz jeszcze śpiewa mi piosenki o tym jak mi nakopie... i to w tonie "kościelnym"...

21 marca 2005   Komentarze (9)

# 150

Kolejny miesiąc, kolejny dzień... kolejny 20-sty... 4 m-ce razem... W związku z tym mała niespodzianka :)

 

20 marca 2005   Komentarze (7)

# 149

Dzień dobiega końca... Jak minął...? Całkiem przyjemnie. Dzisiaj z moim Słoneczkiem byliśmy na musicalu "Koty". Podobał mi się. Bardzo fajnie tańczą, mają fajne stroje i charakteryzację. Scenografia zmienia się dość dynamicznie w trakcie spektaklu. Muzyka świetna, z tekstami już nieco gorzej. Nagłośnienie też do idealnych nie należało, bo części piosenek nie sposób było zrozumieć. Ale i tak warto było pójść :)

Jestem teraz trochę głodny. Moje Kochanie wcale nie trochę... i wcale się jej nie dziwię. Jadła tylko śniadanie. Jeśli można tak nazwać jogurt i banany. Jest głodna i zmęczona. I zła. Na przykład na to, że się na Nią patrzę, a raczej wpatruję. Lubię na Nią patrzeć... Patrzeć w jej oczy, obserwować jak się uśmiecha czytając, jak zmienia się wyraz Jej twarzy. Ale musiałem zająć się czymś innym. Efektem jest ta notka...

"(...) Nie patrz na mnie. Wiesz jak się wtedy czuję? :/" [mówione z pretensją]... to motto dzisiejszego wieczoru... przynajmniej na najbliższe kilka chwil, aż mi przejdzie, tzn. kiedy usłyszę coś miłego z Jej ust... Nie lubię kiedy mówi do mnie w ten sposób... tym tonem... myślę, że nie wie "jak się wtedy czuję..."

19 marca 2005   Komentarze (8)

# 148

Dużo zajęć, mało czasu... Do zrobienia 2 strony internetowe (z czego jedna prawie skończona) i projekt z pkm...
Jak narazie ze wszystkim jeszcze się wyrabiam, ale jestem trochę zmęczony. Na szczęście już niedługo odpocznę. Moje Kochanie przyjeżdża. W piątek idziemy do kina, w sobotę na musical... W międzyczasie oczywiście zapewne nie jeden spacer, może kilka wizyt w kilku kawiarniach czy pubach... Ale będzie potrzebne też coś ekstra. Pomysłów mam, tylko obawiam się trochę, jak ich realizacja zostałaby przyjęta... A zdradzić pomysłów nie mogę. Tajemnica :>

16 marca 2005   Komentarze (2)

# 147

Komplikacji ciąg dalszy... sądziłem, że już wszystko jest jak należy... Okazało się jednak, że mój szwagier jest odludkiem, który nie tylko nie wychodzi z domu, ale najchętniej zamknąłby się w nim nikogo nie wpuszczając. Jego ulubione zajęcie to siedzenie w pokoju przed TV. Jego rozmowy ograniczają się w 90% do złośliwych docinek i głupich żartów, ew. gadaniu o polityce. Choć siostra nic mi nie mówi, ja dobrze wiem, że niemal wszystkie komplikacje jakie wyniknęły do tej pory są jego dziełem. On jest chory psychicznie.

Powinien się leczyć, bo normalny nie jest na pewno i do normalności bardzo mu daleko. Jestem wściekly. Moje Kochanie nie chce przyjechać do mnie w obawie, że będzie problemem. Owszem - czwartek jest problematyczny, ale czas od piątku do niedzieli żadnym problemem nie jest. Nawet moja siostra tak twierdzi. Pytanie tylko, jak ja teraz moje Słoneczko przekonam, że może przyjechać do mnie i czuć się swobodnie...? Zależy mi na tym. Bardzo mi na tym zależy. Chcę by czuła się u mnie jak w domu...

Jedyny sposób, by zmienić nastawienie szwagra, to przekonać go, że ludzie nie gryzą i nie musi się czuć skrępowany w jakikolwiek sposób. A żeby to zrobić potrzebne jest moje Kochanie...

14 marca 2005   Komentarze (4)

# 146

Pytanie w jednym z komentarzy, skłoniło mnie to powtórzenia tego, co już wcześniej kiedyś na blogu napisałem.

 

„Postanowiłem opisywać co jakiś czas różne wydarzenia z mojego życia...”

"Po to założyłem bloga, by wyrzucić z siebie to, co mnie trapi. By wyrazić tutaj to, czego na żywo często wyrazić nie mogę.”

 

Wprawdzie diametralnie zmieniła się moja sytuacja, ale cele dla których prowadzę bloga pozostały w zasadzie te same. Teraz jest osoba, z którą mogę rozmawiać na każdy temat... Nadal jednak chcę wyrażać to, co myślę i czuję… Kiedyś był to smutek, żal i przygnębienie… Teraz jest to radość i szczęście. Nie oznacza to wcale, że nie bywam smutny. Owszem, bywam – ale są to sytuacje sporadyczne.

Dzięki prowadzeniu bloga mogę wyrzucić z siebie różne myśli, uzewnętrznić swoje uczucia, czego z różnych względów na żywo zrobić nie mogę, aby na przykład kogoś nie urazić. Wydaje mi się, że dość istotne jest też to, iż blog jest anonimowy. Poza kilkoma wyjątkami, żadna z osób czytających moje notki, nie zna mnie. To znacznie sprawę ułatwia. Bardzo mało prawdopodobne, abym idąc gdzieś ulicą usłyszał nagle czyjeś pytanie „Cześć, a co tam u Twojej kochanej K.?”. Niemniej jednak nie mogę takiego scenariusza wykluczyć ;)

Mam jednak nadzieję, że nikt z Was na mnie się nie natknie... a przynajmniej nie przypadkowo :)

 

11 marca 2005   Komentarze (8)

# 145

"I've been wondering around the house all night
Wondering what the hell to do
Yeah, I'm trying to concentrate
But all I can think of is you (...)"
Bryan Adams "When you're gone"

Szaro i ponuro za oknem, choć śniegu całe mnóstwo. Nie słychać kompletnie nic... ani odgłosu przejeżdżających samochodów, ani startujących z lotniska samolotów, ani śpiewu ptaków, czy chociażby krakania wron... Kompletna cisza. Za to w mojej głowie dzieje się aż za dużo. Nie chce mi się nic, nie potrafię skoncentrować się na żadnym konkretnym zajęciu... Nie mogę tego zrzucić na zmęczenie, bo spałem ponad 10 godzin. Na złość też nie, bo na nikogo nie jestem zły. Więc o co chodzi...? Sam nie wiem... może to tęsknota... której ostatnio nie udaje się zmniejszyć...

08 marca 2005   Komentarze (5)

# 144

Zima, zima, zima... Mam jej serdecznie dość. Takiej ilości śniegu, jaka spadła przez ostatnie kilka dni, nie widziałem od bardzo dawna. Warstwa śnieżnego puchu sięga mi do kolan... Zaspy z odgarniętego śniegu są czasami wyższe ode mnie, a do ludzi niskich nie należę... Myślałem, że dzisiaj nie dotrę do domu. Wszystko zasypane.

Ja już chcę wiosnę! Tylko nie od razu, bo jeśli ta ilość śniegu się zbyt szybko roztopi, to śmiesznie też nie będzie...

07 marca 2005   Komentarze (6)

# 143

Ja już chcę wiosnę! Chcę pójść na długi spacer po parku, przejść się ulicami mojego miasta, bez ciężkiej warstwy ubrań na sobie. Poczuć na twarzy ciepłe promienie słońca. Oczywiście na spacer nie wybrałbym się samotnie... tylko z Nią :)
Mam dość zimy, mam dość uczelni, mam dość ... Ja już chcę do mojego Słoneczka :((

03 marca 2005   Komentarze (9)

# 142

Dziwnie mi. Może to dlatego, że jestem chory i chyba mam gorączkę? Może dlatego, że jestem zmęczony po długim dniu i nudnych zajęciach? Może dlatego, że moje Kochanie pojechało do domu i teraz jest u mnie tak bardzo pusto i tak mi Jej brakuje? Może dlatego, że dzisiaj jakiś kiepski mamy kontakt...? A może to wszystko razem tak działa... Dziwnie mi. Smutno mi. Źle mi.

01 marca 2005   Komentarze (9)
Ksiaze | Blogi