• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

The last unicorn

Strony

  • Strona główna
  • info
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Archiwum

  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004

Archiwum 27 marca 2005


# 152

Minął pierwszy dzień świąt. Nie tak go sobie wyobrażałem. Nie tak go miałem spędzić.

 

Chciałem go spędzić z rodziną, w miłej i radosnej atmosferze. No cóż, ale po co mi na to pozwalać, skoro można przyjechać i w jednym zdaniu razem z życzeniami, poinformować mnie, że w bagażniku jest komputer, który ma mnóstwo jakiś wirusów, wiesza się i głośno buczy… :/ Super, zawsze marzyłem o takich świętach! No, ale dobrze… czego się nie robi dla rodziny… Pół dnia zeszło mi przy komputerze, chociaż miałem dziś przy nim nie siedzieć. Ale udało się – zainstalowałem wszystko…

 

W międzyczasie było świąteczne jedzenie, rozmowy na tematy mniej i bardziej poważne i męcząca momentami obecność siostrzenic…

 

Goście pojechali, ale to nie koniec mojego cudownego dnia… W trakcie rozmowy z dowiedziałem się, że to nie było takie straszne dla mnie, bo ja nie mam czasu do drugiej siostry pojechać i naprawić komputera, więc to było jedyne wyjście… Poza tym ona spędziła dwa dni w kuchni i też wolałaby inaczej… No fantastycznie. Tylko, że jej kochany, wspaniały i idealny synek dzisiaj prawie cały dzień grał, tylko przychodził kiedy podawano jedzenie. Nie zaszczycił gości swoją obecnością, rozmową, czy jakimkolwiek innym zajęciem, w którym mogliby uczestniczyć. Siedział przy komputerze i grał. Oczywiście – jemu wolno tak robić. On przecież nie jest mną, prawda? Tylko w takim razie do qrwy nędzy czemu siostra tak często o tym zapomina? Amnezja selektywna, czy jak?

 

Do tego dowiedziałem się, że on ma w szkole bardzo ciężko i ja gdybym chodził do tej szkoły też bym sobie na pewno nie poradził. A ja to pierdolę! Tak właśnie! Zawsze musiałem polegać na sobie. Wszystko musiałem zrobić sam, nikt nie mógł mi pomóc. Tak się akurat ułożyło moje popaprane do niedawna życie, że jeśli do czegokolwiek doszedłem, to jest to wyłącznie moja zasługa. Ja, w odróżnieniu od siostrzeńca sam odrabiałem wszystkie lekcje, sam się uczyłem, sam czytałem książki. Czytałem lektury, sam pisałem wypracowania. Nie udzielano mi korepetycji. Z dwóch powodów. Nie było na nie stać moich rodziców, a dwa – nawet gdyby było ich stać moja duma nie pozwoliłaby mi na to… A siostrzeniec? Połowę lekcji odrabia za niego siostra, bo przecież „on nie będzie humanistą”… no fajowo, ale maturę chyba będzie pisać sam, czy może też napisze ją za niego…? Co jakiś czas bierze korepetycje z matmy, chociaż wszystko czego mu potrzeba, może znaleźć w książkach, które ma w domu i można się z nich spokojnie wszystkiego nauczyć. Ale nie… on jest cudowny, wspaniały i zdolny.

 

Ja za to źle gospodaruję czasem! Nie uczę się! Ja mam na studiach łatwiej! Znowu pierdolenie o Chopinie… Nie, ja nie mam łatwiej. Ja się uczę sam. Jeśli ktokolwiek może mi pomóc, to jedynie koledzy z grupy, a i to mało kiedy.

 

Do tego Tołdi (czyt. siostrzeniec) tupie, kiedy nie może grać bo ma za duże opóźnienia. A ponieważ mieszka w pokoju nade mną, nie jest to przyjemne. Krew mnie po prostu zalewa. Bo gra opóźnienia ma nie z mojej winy. Połowa łącza jest moja, bo za nie płacę. Nie mam zamiaru mu całości oddawać bo musi pograć. Muszę czasami wysłać pocztę, ściągnąć pliki. Ja w odróżnieniu od niego wykorzystuję Internetu do ważniejszych celów. Informacje na uczelnię, wysyłanie projektów, szukanie zleceń na strony www, ściąganie materiałów na zajęcia, przygotowywanie prezentacji…

Kiedy więc przychodzę i mówię siostrze, że Tołdi mi tupie i mnie to wqrwia po prostu, co słyszę? Że przesadzam, bo mi to nie przeszkadza tak bardzo, że jestem przewrażliwiony, że on sobie tak potupie i przestanie. Oczywiście to, że lekceważy moje smsy jest nieistotne, tak jak to, że lekceważy moją osobę jeśli chodzi o korzystanie z Internetu. On jest ważny. Ja nie.

A minutę wcześniej szwagier mówił o swoim zięciu, że nienawidzi jego egoizmu! I co to ma być? Widzą pod lasem, nie widzą pod nosem? Nawet kiedy pokazuję mu dokładnie gdzie problem jest?

 

Tak jest za każdym razem, kiedy chodzi o coś związanego z Tołdim. Zawsze on jest nietykalny, zawsze on jest cacy, zawsze to on jest pokrzywdzony. Nie ważne, że to on dokucza, że nie szanuje mnie i na zbyt wiele sobie pozwala. Bo wg siostry ja PRZESADZAM.

 

Czy siostra i szwagier kiedykolwiek pójdą po rozum do głowy? Czy kiedykolwiek zmądrzeją…? Mam serdecznie dość. Nienawidzę być lekceważony. Nie wiem ile jeszcze tu wytrzymam. Nie będę mieszkać w miejscu, w którym nikt się nie liczy z moim zdaniem, gdzie Tołdi jest świętością i nikt nie ma prawa nic mu zrobić. Nie umieją go wychować. Ja tego za nich robić nie będę, ale nie będę się też męczyć z tego powodu.

 

 

27 marca 2005   Komentarze (6)
Ksiaze | Blogi