• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

The last unicorn

Strony

  • Strona główna
  • info
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 01 02 03 04 05 06

Linki

  • A - Moje Kochane Słoneczko
    • On_The_Edge
  • B - Czytam regularnie
    • Ambi
    • Cicicada
    • innam
    • M!lla
    • Madziulllka
    • Moje

Archiwum

  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004

Najnowsze wpisy, strona 11


< 1 2 ... 10 11 12 13 14 ... 17 18 >

# 130

Dzisiejszy dzień do przyjemnych nie należał. Po raz kolejny spotkałem się z wyjątkowym lekceważeniem studentów przez wykładowców... Ale po kolei.

Po południu, o godz. 13 pisałem kolokwium z matmy. Dwa zadania. Poszło (chyba) dobrze, bo rozwiązałem oba, a wyniki wyszły takie jak w rozwiązaniach otrzymanych w trakcie przygotowań. Potem godzinę czekałem na wyniki i ewentualny wpis. Nie doczekałem się. Do prowadzącego było zbyt wiele osób. Poza tym na 15 byłem umówiony do prowadzącego odnośnie pracy przejściowej. Razem ze mną pójść miał kolega - K., który ma pracę przejściową u tego samego prowadzącego i którego sytuacja jest taka sama jak moja.

Biegiem niemal udałem się na swój wydział, po drodze łamiąc kilka przepisów ruchu drogowego. Ale udało się - dotarłem na czas. Po odszukaniu wspomnianego prowadzącego usłyszeliśmy z kolegą, że "nie ma czasu, bo jest bardzo zajęty". Na pytanie kiedy będzie mieć czas, uzyskaliśmy odpowiedź, że nie wiadomo... Zaproponowaliśmy, że zostawimy to co mamy zrobione, gość naniesie poprawki i uwagi, i później to odbierzemy, ale niestety nasza propozycja nie została zaakceptowana, bo "to trzeba omówić osobiście"... W końcu dostaliśmy polecenie, aby o 17 przyjść do dziekanatu - tam facet będzie (to prodziekan d/s socjalnych na moim wydziale...). Mieliśmy 2h czasu, więc postanowiliśmy poczekać do 16 na wyniki z organizacji i zarządzania. Wyniki nas zaskoczyły bardzo. Na egzaminie facet kilka razy podkreślał, że nie chodzi mu o bezmyślne przepisywanie ze ściąg, a o zrozumienie i bardzo ważne jest, aby pisać własnymi słowami... Efekt? Ludzie, którzy "na żywca" przepisywali ze ściąg czy książki dostali oceny od 3 do 4.5, a osoby piszące samodzielnie w większości oblały (w tym ja).

Postanowiliśmy razem z kilkoma kolegami udać się do wykładowcy aby pokazał nam prace i powiedział jak powinna wg niego wyglądać odpowiedź. Czekaliśmy wśród tłumu około godziny. Kiedy wreszcie udało nam się stanąć przed obliczem pana R. usłyszeliśmy, że najważniejsze jest dla niego dawanie wpisów. Z nami rozmawiać nie będzie, bo "nie ma czasu na duperele". Myśleliśmy, że krew nas zaleje, ale ponieważ gość uchodzi za bardzo pamiętliwego, w milczeniu opuściliśmy jego pokój...

Następnym punktem był wspomniany już wcześniej dziekanat. Na zegarku była 17:15. Oczywiście dziekanat pusty. Zaczęliśmy szukać prowadzącego w jego pokoju, w pokojach okolicznych, w dziekanacie... Nigdzie ani śladu. O godzinie 17:45 się znalazł w swoim pokoiku. Rozmawiał z kolegą i koleżanką. Oczywiście nie miał dla nas czasu. Innymi słowy - zostaliśmy brutalnie olani. Czekaliśmy ponad 2.5 h na marne. Nawet nie mogliśmy mu oddać tego co mamy zrobione. Po prostu nas wyprosił z pokoju... Czekać dłużej nie mieliśmy zamiaru - w tym tygodniu mamy obaj jeszcze egzaminy. Poza tym lepiej wrócić do domu jeszcze dziennym autobusem :)

Tak oto po raz kolejny obalony został mit, że na uczelni wykładowcy są po to aby pomagać studentom i dzięki nim mają pracę...

07 lutego 2005   Komentarze (4)

# 129

UWAGA! Gryzę! :[ :[ :[

Szczegóły w następnej notce. Jak już się uspokoję. Wrr...Grr... :[

07 lutego 2005   Komentarze (5)

# 128

Niedługo wychodzę z domu. Jadę na zaliczenie z matmy i rozmowę z prowadzącym moją pracę przejściową. Nadal jej nie napisałem. Za dużo zaliczeń i egzaminów. Nie wyrabiam się ze wszystkim. Nie potrafię przez cały dzień non-stop zajmować się nauką. Nie mam na to siły. Już po kilku godzinach nic nie wchodzi mi do głowy.

Rozmawiałem na gg z S. Pisze matmę razem ze mną. Nic nie umie podobno. Ciekawe ile w tym prawdy. Ostatnio też tak mówił i niestety miał rację... Oby tym razem przesadzał. Co prawda i tak ma mniej przedmiotów do zaliczenia niż ja, ale jednak dobrze by było żeby matma już mu odpadła...

Może będą też wyniki z organizacji i zarządzania... Tak bardzo chciałbym to zaliczyć... I nawet nie chodzi o sam wpis, tylko o to, że wtedy moje Słoneczko przyjedzie dzień wcześniej :) Dzisiaj znowu mi się śniła... Śni mi się niemal każdej nocy... Tak bardzo mi Jej brakuje... Jej dotyku, bliskości, ciepła... O niczym innym teraz nie marzę jak tylko o przytuleniu Jej...

07 lutego 2005   Komentarze (4)

# 127

"Celem analizy kinematycznej jest określenie położenia, prędkości i przyspieszenia każdego elementu płynu w każdej chwili czasu"... A celem, dla którego uczę się tych głupot, jest zaliczenie mechaniki płynów... Opracowane mam mniej więcej 10 z 20 pytań... Z matmy też kojarzę jak zadania rozwiązać... Obym pamiętał to jutro :)

Muszę w tym tygodniu poświęcić trochę czasu na przygotowania przed przyjazdem mojego Słoneczka... I nie chodzi już tylko o posprzątanie w pokoju :) Ale cii... tajemnica :P (tak - wiem, że Ona to czyta... ale wie, że coś kombinuję i chyba domyśla się co... ale nic konkretnego nie wie i o to właśnie chodzi :D )

06 lutego 2005   Komentarze (5)

# 126

Sobota minęła pod znakiem mechaniki płynów i równań różniczkowych cząstkowych. Nie jest to na pewno moja ulubiona forma spędzania weekendów :P Następny będzie spędzony w zupełnie inny sposób... I już się nie mogę doczekać :)

Dzisiaj o mało nie spaliłem swoich notatek. Na biurku poza stertą papierów stoi mały szklany aniołek. Podstawka pod świeczkę. Jak na każdą porządną podstawkę przystało, na tej również stoi świeczka :) Kiedy szukałem dzisiaj zadań z matmy, wykonałem energiczny ruch ręką i jedną z kartek ogarnęły płomienie. Na szczęście sytuację błyskawicznie dało się opanować i poza spisem zagadnień na mechanikę płynów nic nie ucierpiało :) Ale muszę zrobić porządek na biurku i na przyszłość bardziej uważać.

Moje Słoneczko stwierdziło dzisiaj, że jest "wredne". Chciałbym obalić tą teorię. Mogę jedynie z całą stanowczością oznajmić, że jest niezwykle uparta :) Muszę uważać, bo przegoni mnie w jedynej dziedzinie w jakiej do tej pory nie miałem sobie równych... :P

06 lutego 2005   Komentarze (5)

# 125

PKM1 do przodu. PKM2 do tyłu. Nic Wam nazwy pewnie nie mówią, ale ogólnie rzecz biorąc to są nazwy przedmiotów, które mam zaległe. Dzisiaj pisałem egzamin z organizacji i zarządzania produkcją. Lałem wodę aż miło. Czy zaliczę? Nie wiem. Chociaż moje Kochanie uparcie twierdzi, że zaliczę. Oby miała rację.

Dzisiaj mogłem trochę dłużej odpocząć. Jutro nie muszę jechać na wydział. Mam choć odrobinę komfortu psychicznego. Przynajmniej dzisiaj. Niestety w perspektywie kolejne egzaminy. Pozostało ich jeszcze... siedem. Jeśli zaliczyę dzisiejszy to sześć. Pieprzona siódemka. Bynajmniej wcale nie szczęśliwa.

Tyle samo dni co egzaminów dzieli mnie od przyjazdu mojego Słoneczka. Staram się jak mogę tak zająć czas, by nie tęsknić. Nie wychodzi. Myślę o Niej na okrągło. Nie wypuściłbym Jej ze swoich objęć przez tydzień, ale ma jakieś szkolenia :/ I niestety przez kilka godzin będzie poza moim zasięgiem.

A dzisiaj czeka mnie skok adrenaliny. Kochanie idzie potańczyć. Skoro Ona idzie potańczyć, to czemu mnie ma skoczyć adrenalina? Bo z Nią nie idę i będę się trochę martwić. Dobra - więcej niż trochę. Ale ten typ tak ma... Odetchnę jak wróci do domku.

04 lutego 2005   Komentarze (5)

# 124

Nie mam już siły. Codziennie co najmniej jeden egzamin. Czasami dwa jednego dnia. Nie mam czasu na nic. Ciągle tylko się uczyć i uczyć. Nie nadążam z tym wszystkim. Jedyne czego teraz pragnę to się z Nią zobaczyć. Mieć to wszystko już za sobą i być z Nią. Tylko z Nią. Dzisiaj odkąd skończyłem egzamin myślę tylko o Niej. Nawet kiedy na chwilę zmorzył mnie sen, śniła mi się. Tak bardzo mi Jej brakuje... bez Niej jest tak pusto i smutno... A pozostało jeszcze 7 dni... Wtedy ma przyjechać... Nie wiem jak ja sobie dam z tym wszystkim radę... Jestem zmęczony...

03 lutego 2005   Komentarze (6)

# 123

Mam dość. Serdecznie dość. Nie mam już siły. Zrobiłem praktycznie wszystkie obliczenia z pracy przejściowej, a teraz okazało się, że będę musiał liczyć jeszcze raz, bo wynik ostateczny jest co najmniej dziwny. Już nie mogę :(
Dwa razy przeczytałem dziś książkę z konstrukcji maszyn, zrobiłem sobie notatki, wypisałem wzory... nie umiem jedynie kilku. Egzamin muszę zaliczyć, bo wylecę...

Jutro o 14:15 będą się ważyć moje losy jako studenta. To będzie pierwsza potyczka z wykładowcami. Czekają mnie w tej sesji jeszcze dwa takie "decydujące starcia", a ja już nie mam siły. Jestem zmęczony. Zaczynam łapać doła. Ogarnia mnie przerażenie. Niestety zdaję sobie sprawę z konsekwencji, jeśli nie uda mi się zaliczyć tych egzaminów. Wylecę z uczelni, albo będę rok w plecy. Żadne z tych rozwiązań mnie nie bawi...

Jest tego wszystkiego za dużo. Nie wiem, czy dam sobie z tym radę... coraz częściej... myślę, że nie dam rady. Resztkami sił staram się dociągnąć to wszystko do końca... A siłę mam jedynie dzięki mojemu Słoneczku. Bez Niej nie mam na nic siły, nie chce mi się nic robić i... nie robię. Mobilizuję się do pracy tylko za Jej sprawą.

Nie wiem co będzie. Boję się, że nie będzie dobrze. Wiem - powinienem myśleć optymistycznie i starać się jak mogę. Staram się, ale czarne myśli coraz częściej mi towarzyszą gdy zasypiam i gdy się budzę...

01 lutego 2005   Komentarze (10)

# 122

Ja już będę grzeczny... ja już nie chcę sesji!

01 lutego 2005   Komentarze (2)

# 121

Dzisiejszy dzień minął mi dość aktywnie. Najpierw podróż na wydział, walka o wpisy, poszukiwanie wyników zaliczeń i inne związane z końcem semestru czynności :) Zaliczyłem wykład z grafiki komputerowej. Na tróję. Z jednej strony się cieszę, bo nie mam z obecnego semestru jeszcze nic zaległego, ale z drugiej... tak dobrze mi szło. Jeszcze nigdy nie miałem tak dobrych ocen jak w tym semestrze. Chyba nie muszę już nawet pisać czyja to zasługa :)

Dzisiaj w nocy, nie po raz pierwszy zresztą, miało miejsce nietypowe zdarzenie... Otóż kiedy we śnie przekręcałem się z jednego boku na drugi, odruchowo wykonałem ręką ruch, jakbym starał się objąć osobę, która spała przy mnie w weekend i... jakież było moje zdziwienie, gdy moja ręka natrafiła jedynie na powietrze. Od razu się obudziłem i przeżyłem szok - nie było Jej... Dopiero po kilkunastu sekundach dotarło do mnie, że nasz wspólny weekend dobiegł końca. Tak łatwo jest się przyzwyczaić do tego co dobre i przyjemne...

Tak na marginesie - nie znoszę jeździć środkami komunikacji miejskiej. Nie cierpię po prostu. A poza samą jazdą denerwuje mnie i męczy bardzo wyczekiwanie na przystankach... Na dworze mokro, zimno i nieprzyjemnie, a człowiek zmarznięty musi tłuc się po mieście :/ W takie właśnie dni bardziej niż zwykle pragnę wygrać w totka i kupić samochód... a wcześniej zrobić prawko ;) Kiedyś zapiszę się na kurs, zrobię prawko i kupię samochód... choć jeszcze nie wiem kiedy. Ale kiedyś na pewno :)

31 stycznia 2005   Komentarze (5)

# 120

Znowu weekend dobiega końca, a ja aż boję się myśleć o tym co mnie czeka już za kilka godzin. Ona, ja i... pociąg, który zabierze Ją z powrotem do domu. Znowu znajdzie się oddalona ode mnie o wiele kilometrów... ale mimo wszystko... będzie przy mnie cały czas. Będzie mi towarzyszyć na każdym egzaminie, myśli o Niej będą się przeplatać z myślami o mechanice i innych przedmiotach. Będzie mi Jej bardzo brakować... Mam nadzieję, że sesja minie szybko, a wtedy... nareszcie będziemy mogli trochę odpocząć, bez takiej presji, bez poddenerwowania i stresu przedegzaminacyjnego... Mam nadzieję, bo nie wiem jak mi pójdzie sesja. Wiem tylko, że zrobię wszystko żeby zaliczyć zaległe przedmioty. Zależy mi na tym i nawet nie chodzi o mnie, a raczej o Nią... Będę musiał Ją tylko jakoś zmobilizować i natchnąć do pisania pracy mgr... Tylko jeszcze nie do końca wiem jak...

Te kilka dni było cudownych. Jak każda chwila z Nią. Spokój, błogość, beztroska... poza chwilami nauki. Zresztą nawet nauka jest przyjemniejsza... Kiedy Ona leży przy mnie, kiedy mogę Ją przytulić w każdej chwili... Wspólne wieczory przy świecach i muzyce, wspólne oglądanie filmów w kinie, czy w domu, wspólne poranki, wspólne posiłki... Ech... Mógłbym tak codziennie. Muszę tylko popracować nad kilkoma swoimi wadami. Jedna z nich to chrapanie... Na różne sposoby, w każdej niemal pozycji w jakiej śpię. Druga to bardzo mocny sen - ciężko mnie obudzić kiedy śpimy razem. A trzecia, także związana ze snem, to fakt, iż czasami niewiele kołdry zostawiam mojemu Słoneczku :) Naprawdę muszę nad tym popracować... :]

Kiedy dzisiaj rozmawiałem chwilę z siostrą na temat nauki i powiedziałem, że S. w ogóle się nie uczy, a ma tyle czasu co ja, siostra całkiem trafnie zauważyła, że on teraz jest na etapie, na którym ja byłem parę miesięcy temu. Jaki to stan? Depresja. Jest przybity od jakiegoś czasu, a do tego jeszcze ciągle niewyspany, między innymi przez swoją pracę... Ale to jego wybór, w odróżnieniu od przykrego wydarzenia jakie go spotkało ponad pół roku temu... Nie wiem tylko jaki to wydarzenie ma wpływ na jego obecne samopoczucie i na wyniki w nauce. Na pewno nie było i nie jest mu łatwo i potrebuje czasu, ale... hmm... ciekawe kiedy mu przejdzie...? Żal mi go... nie mogę powiedzieć, że wiem co czuje, bo sam w takiej sytuacji nie byłem, ale byłem w sytuacji nieco podobnej... Mam nadzieję, że w końcu mu przejdzie i pozna jakąś interesującą kobietę...

A tymczasem czas wrócić do nauki... Zwłaszcza, że moje Kochanie mnie pogania :)

30 stycznia 2005   Komentarze (6)

# 119

Zostaje! Moje Kochanie zostaje do jutra! Jupi! Hurra! Wow! :D:D:D
Super. Bosko po prostu, jak to mawia pewna kochana kobieta :))

Zaraz idziemy na spacer i małe zakupy, potem romantyczny wieczór... blask świec, grzane wino... nastrojowa muzyka... i my... sami... we dwoje... jak ja to uwielbiam... Chciałbym móc spędzać z Nią każdą chwilę... Zwłaszcza, że czas spędzany w Jej towarzystwie mija bardzo szybko... zbyt szybko...

Niestety zgodnie z danym słowem będę się musiał dzisiaj pouczyć... ale ważne, że Ona będzie obok...

29 stycznia 2005   Komentarze (9)

# 118

Kumpel z grupy - S., poinformował mnie dzisiaj, że firma, w której on pracuje, potrzebuje nowego pracownika/praktykanta... Mówił to już wcześniej, ale nic z tego nie wyszło... Teraz podobno to prawda. Cały problem w tym, że ja nie mam czasu na pracę w pełnym wymiarze godzin. Mógłbym pracować w domu, ewentualnie bez ściśle wyznaczonych godzin, a w tamtej firmie trzeba 8 h wysiedzieć niestety. Teraz S. może pracować 2 dni w tygodniu, a w weekendy zajmować się nauką. Ja staram się nic nie zostawiać na weekend z bardzo prostego powodu - spędzam go w Jej towarzystwie, a są o wiele przyjemniejsze sposoby na spędzenie czasu niż wspólna nauka :) Dlatego powiedziałem już S., że ja raczej tym zainteresowany nie będę. Jest trochę rozczarowany, bo chciałby ze mną pracować - bardzo dobrze nam się współpracuje, o ile żaden się nie obija ;)

A moje Kochanie jest w paskudnym nastroju... Jeszcze chyba nigdy nie widziałem Jej tak złej... a wszystko przez naukę... i przez głupoty jakich wykładowcy wymagają od studentów... Mam tylko nadzieję, że to jedyny powód Jej złości...

Jakie jest moje samopoczucie...? Nieważne... Nie napiszę... Nie dziś... A może nie napiszę w ogóle...? Do jutra i tak przejdzie... chyba...

27 stycznia 2005   Komentarze (6)

# 117

Nie ma to jak ciepła herbatka i łóżeczko w zaciszu domowym, kiedy za oknem tepmeratura sporo poniżej zera, śnieg i wiatr... Niestety musiałem dzisiaj jechać na wydział. Na 8 rano :( Trzeba było napisać kolokwium z fizyki. Niby napisałem, ale jakie będą wyniki ciężko przewidzieć... Wykładowca z całą pewnością do normalnych nie należy.

A teraz czytam sobie w domku notatki i sprawozdanie z grafiki komputerowej. Jutro wspomniane już we wcześniejszych notkach zaliczenie wykładu i laborek z tego przedmiotu. Poza nauką, zajmuję się też innymi czynnościami, wymagającymi jednakże zaangażowania emocjonalnego, a mianowicie martwię się o moje Słoneczko. Przez 2 h nie dawała znaku życia... Miała wrócić niedługo, ale wiadomo - mogło się coś przedłużyć... Tylko dlaczego nie odpisuje i nie zareagowała na sygnałek...? Okazało się, że z siecią jest coś nie tak i dostałem smsa z opóźnieniem... Razem z drugim smsem, że Kochanie musi tylko jeszcze pojechać w jedno miejsce i niedługo wraca. Ech... Ja przez to kiedyś na zawał wysiądę...

27 stycznia 2005   Komentarze (2)

# 116

Cały dzień znowu na nauce... Jutro kolokwium z fizyki, do oddania 2 sprawozdania, a w piątek zaliczenie laborek i wykładu z grafiki komputerowej... i najważniejsze - przyjazd mojego Słoneczka. Staram się jak mogę jakoś dotrwać do Jej przyjazdu... Ale sił już mi brakuje. Już teraz jestem wyczerpany, a przede mną jeszcze sesja. Nawet nie chodzi o fizyczne zmęczenie... Organizm regeneruje się szybko i jeden dzień mi starczy na odespanie zaległości. Gorzej z psychiką... Dużo problemów na głowie, nie tylko związanych z uczelnią, ale głównie z nią. Tylko dzięki mojemu Słoneczku funkcjonuję... Martwię się czy dam radę zaliczyć zaległe egzaminy, czy plan na 8. semestr w ogóle będzie mi potrzebny... Do tego zaczynam coraz poważniej myśleć o pracy. Przydałoby się trochę dodatkowej gotówki. Znajomy G., który miał do mnie zadzwonić w sprawie zaprojektowania kilku stron internetowych, w końcu nie zadzwonił. Ogłoszeń nie miałem ostatnio czasu przejrzeć, więc nawet nie wiem czy są jakieś ciekawe oferty... Zresztą... Pewnie i tak nie miałbym w tej chwili na to czasu :/

Chciałbym żeby już było po wszystkim... Żeby już był tydzień przerwy międzysemestralnej, żebym mógł wreszcie w spokoju spędzić z moim Kochaniem trochę więcej czasu... i odpocząć. Tak po prostu.

26 stycznia 2005   Komentarze (3)

Chwila refleksji...

Dawno dawno temu, za siedmioma morzami, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, żył samotny Książę... Żył sobie tak bez celu, z dnia na dzień, czekając ciąglę aż spotka tą właściwą kobietę...Kilka razy poznał interesujące kobiety i wydawało mu się, że ma u nich szansę... Mylił się jednak. Każda taka przykra w efekcie znajomość, w jego życiu wywoływała burzę... Jego świat przewracał się do góry nogami, promyk nadziei gasł szybko. Wszystko okazywało się jedynie złudzeniem... To były tylko jego marzenia, które z rzeczywistością nie miały nic wspólnego. W końcu stracił nadzieję na cokolwiek. Nie wierzył już w to, że będzie szczęśliwy. Skoro przez tyle czasu szczęście tak skutecznie go omijało, czemu miałoby nagle go odwiedzić...? Jedyne co mógł zrobić, to czekać. Czekać aż jego historia dobiegnie końca...

Wszystko jednak się odwróciło... Stało się to, czego kompletnie się nie spodziewał - spotkał Ją. Na początku o tym nie wiedział. Po prostu rozmawiali... Ale rozmawiali coraz więcej, coraz częściej i coraz więcej o sobie wiedzieli. W końcu tak bardzo przyzwyczaili się do tych rozmów, do swoich głosów i wieczornych opowieści, że każdy dzień ich pozbawiony tracił na wartości. Tak rozmawiali... na różne tematy... Aż w końcu postanowili się spotkać. Wyznaczyli datę, która od tamtej pory stała się szczególna.

Tego dnia wyczekiwali z niecierpliwością. Oboje byli bardzo ciekawi i oboje pełni byli różnych obaw. Choć tak wiele o sobie wiedzieli, choć oboje wiązali z tym nadzieje, nie mieli pewności co się stanie, gdy się spotkają. I nie ma w tym nic dziwnego... W końcu nadszedł ten dzień... Ona wyruszyła w podróż do niego. Wkrótce wszystko miało się rozstrzygnąć... Adrenalina skoczyła... Serce biło Księciu jak szalone - już podjechał pociąg, już ludzie zaczęli wysiadać i... jest! Ona...

 

Bardzo często przypominam sobie nasze pierwsze spotkanie i nasze rozmowy sprzed niego... Wspominam jak się wtedy czułem. Nie wiedziałem wtedy, że będę tak bardzo szczęśliwy. A jestem. Naprawdę bardzo szczęśliwy. Jestem najszczęśliwszym facetem pod słońcem. Każdy kolejny dzień z Nią spędzony jest cudowny. Jej obecność, Jej głos, dotyk... Sama świadomość, że jest przy mnie, jest ze mną. Nawet gdy dzieli nas wiele kilometrów, ja czuję Jej bliskość. Chociażby wtedy gdy siedzę do późna robiąc projekt, a moje Kochanie uparcie siedzi przy swoim monitorze czekając, aż pójdę spać. Na nic moje prośby, by się położyła, bo będzie niewyspana... nie idzie spać, bo ja sie też nie wyśpię i Ona chce się nie wyspać ze mną... Kocham Ją bardzo... Niby kilka słów, mogłoby się wydawać prostych i bez większego znaczenia... a mnie się zakręciła w oku łza. Ona jest cudowna i wspaniała... A ja jestem naprawdę cholernym szczęściarzem.

25 stycznia 2005   Komentarze (8)

Zakupy i takie tam ;)

Weekend powoli dobiega końca. Niestety. Czas wrócić do zajęć, do nauki, zaliczeń i egzaminów. Czas spędzony z moim Słoneczkiem mija stanowczo za szybko. Byliśmy wczoraj na zakupach z moim Kochaniem. Ona uwielbia dobierać ubrania innym. A kiedy idzie o ubrania męskie - jest po prostu w swoim żywiole :) Naturalnie Słoneczko bardzo nalega na zmianę mojego image... Mam się ubierać bardziej "młodzieżowo", zmienić kolorystykę na żywsze kolory i nosić szersze spodnie, bo w tych, które mam obecnie wyglądam podobno jak wieszak czy strach na wróble. Efekt - nowe spodnie, koszula i swetr. Teraz podobno wyglądam lepiej... hmm...

Wczoraj moje Kochanie wyszło wieczorem się pobawić z siostrą i znajomymi. Ja natomiast byłem na wieczór umówiony... z panem Rentgenem i promieniowaniem hamowania (czyli promienie rentgenowskie :)) Musiałem się pouczyć fizyki na poniedziałek. Do matmy też zajrzałem. Co prawda trochę (albo nawet więcej... ) się martwiłem o moje Kochanie. Zawsze tak jest kiedy gdzieś jedzie... a na pewno gdy jedzie wieczorem. Na szczęście dotarła bezpiecznie i bardzo dobrze się bawiła. To najważniejsze. A teraz wybieramy się na mały spacer... Będzie mi tego bardzo brakować... Jej bliskości, oddechu, dotyku, głosu... Do następnego spotkania, na które mam nadzieję nie będę musiał czekać zbyt długo...

23 stycznia 2005   Komentarze (3)

2 m-ce temu...

Od pewnego czasu każdy 20. dzień kolejnego miesiąca jest dla mnie niezwykły... I to nie ze względu na termin rozliczeń :P Dwudziestego po raz pierwszy się spotkaliśmy... Po raz pierwszy spojrzeliśmy sobie w oczy, po raz pierwszy rozmawialiśmy na żywo, po raz pierwszy się przytulilismy... Tak po prostu... przypadliśmy sobie do gustu :) Wszystko szybko się potoczyło... Jakbyśmy od dawna na siebie czekali... Jakbyśmy od dawna się znali...

Dzisiaj mijają 2 miesiące od tamtego pamiętnego dla mnie dnia... Od 2 miesięcy jesteśmy razem, bo wtedy tak naprawdę wszystko się wyjaśniło i wszystko się zaczęło... Od dwóch miesięcy chodzę z głową w chmurach, od dwóch miesięcy żyję od weekendu do weekendu, a w tygodniu tęsknię za Nią...

Każdy 20. dzień każdego miesiąca powinienem spędzać tylko z Nią... w wyjątkowej atmosferze... co miesiąc był to dzień wyjątkowy tak jak tamten... Niestety w tej chwili nie mogę sobie na taki komfort pozwolić, choć o niczym innym nie marzę. Nie mogę zrobić sobie dnia wolnego, bo na piątek muszę oddać sprawozdanie i projekt... A mam tyle pomysłów na spędzenie takiego dnia. Mnóstwo sposobów by na Jej twarzy wywołać zdziwienie i może uśmiech...:) Ale może następnym razem... :>

Zresztą... 19. też jest dniem wyjątkowym... i to z w bardzo podobnego powodu... Ale to już historia na inną notkę... :)

A dla mojego Słoneczka zdjęcie miejsca, które z pewnością utkwiło Jej w pamięci po naszym pierwszym spotkaniu :D
Poznajesz Kochanie co to za miejsce...? :)



20 stycznia 2005   Komentarze (6)

Refleksje "małego brzydala" :P

Wczoraj wieczorem rozmawialiśmy sobie z moim Słoneczkiem... Ja za dawnych (?) czasów... czyli nieco ponad 2 miesiące temu :)
Kiedy sobie czasami wspominam i sięgam pamięcią wstecz, aż przecieram oczy by sprawdzić, czy nie śnię. Dzięki Niej jestem bardzo szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy. A jeszcze nie tak dawno byłem pewny, że w życiu nie spotka mnie nic dobrego, że jedynie niepotrzebnie zużywam powietrze... Byłem przekonany, że moje życie było i będzie pasmem porażek i nieszczęść. A tymczasem... jestem jednym z najszczęśliwszych ludzi pod słońcem. To wspaniała kobieta. Naprawdę bardzo wyjątkowa i cudowna. Cieszę się, że to na mnie uwagę zwróciła, że mnie akurat pokochała. Mojemu Słoneczku podarowałbym nawet gwiazdkę z nieba, bo na nią zasługuje :) Jest kochana... Ona zasługuje na wszystko co najlepsze... dlatego tak trudno mi uwierzyć, że to się dzieje naprawdę, bo ja do tej kategorii nie pasuję :)

Ja. Właśnie - jaki jestem...? Jestem "okropny" - cytat sprzed kilku minut :P Hmm... Różni ludzie różnie się do mnie zwracają. Niektórzy imieniem, niektórzy nazwiskiem, niektórzy pseudonimem, a niektórzy stworzyli dla mnie specyficzne określenia... Na przykład moje Słoneczko takich określeń trochę wymyśliło. Kilka pieszczotliwych, a kilka nie. Jestem więc "małym brzydalem", "chudzielcem", "zboczeńcem", "małą świnką" i "uparciuchem". Jest też kilka milszych określeń, ale te najbardziej utkwiły mi w pamięci :P A moje Kochanie (vel Słoneczko) moim Kochaniem pozostanie :)

Nie mogę się doczekać weekendu. Ja i moje Kochanie... które obmyśla plany na ten czas wspólnie spędzony. I nie chce nic powiedziec :P Ale ja też mam dla niej małą niespodziankę. Taką drobnostkę, która mam nadzieję spodoba się Jej.

Dzisiaj muszę jechać na uczelnię, żeby po raz trzeci odpowiadać z fizyki. Nie żebym oblał, czy mówił za mało. Prowadzący to ćwiczenie po prostu pyta przy każdej sposobności, a żeby poznać wyniki trzeba przyjść na konsultacje specjalnie... A wtedy... to jedna ze sposobności żeby studenta odpytać i oblać. On bardzo się stara. Jak narazie 10 zespołów laboratoryjnych, czyli 30 osób - ma u niego odpowiadać. Nikt nie zaliczył od razu. Po prostu paranoja. Przez jednego kretyna tracę czas i nie mogę się zająć pozostałymi przedmiotami. Wrrr...

19 stycznia 2005   Komentarze (9)

Bez tytułu

Moje Kochanie miało wczoraj bardzo ciężki dzień... Dzisiejszy też do łatwych i przyjemnych nie należał... bedę Jej musiał to jakoś wszystko zrekompensować... Każdą chwilę gdy jestem daleko, każdy smutek i każdą łzę... bez względu na to, czy wylana została z mojego powodu, czy też z innego...

Moje Kochanie jest naprawdę bardzo niezwykłe... wrażliwa, opiekuńcza, czuła, inteligentna, wyrozumiała, rozsądna, mądra, wszechstronna, zdolna, z poczuciem humoru, komunikatywna i do tego piękna... przecudowna i przewspaniała...Nie, nie jest ideałem... ale tylko dlatego, że one nie istnieją :)
Bywa często uparta... czasami nerwowa... czasami czepliwa :P... ale to i tak nie zmienia faktu, że jest niezwykła i... kochana :)

Od jakiegoś czasu mój blog stał się niemal monotematyczny... Trochę o nauce wspomniałem, ponarzekałem na dużą ilość zajęć... ale największa część notek poświęcona jest Jej - mojemu Słoneczku. Dzieje się tak z bardzo prostego powodu - ilość miejsca jakie poświęcam Jej w notkach jest wprost proporcjonalna do ilości czasu jaki zabiera mi myślenie o Niej :)

Ale żeby czytanie moich zapisków nie stało się nudne... Trochę nowinek z życia studenta... dzisiaj prawie cały dzień spędziłem nad zadaniami z metod numerycznych... Zadania były 3. Ja zrobiłem 2 z nich. S. miał mi pomagać, bo te zadania się robi w 2-osobowych zespołach - jeden egzemplarz na zespół. Oczywiście miał ciekawsze zajęcia. Nie wiem czy zrobił, a jeśli tak, to czy obliczył wszystko dobrze. Ostatnio zaczął się obijać bardziej niż ja przed kilkoma miesiącami :P M. tak samo... Co się z tymi ludźmi dzieje... ;)

16 stycznia 2005   Komentarze (8)
< 1 2 ... 10 11 12 13 14 ... 17 18 >
Ksiaze | Blogi