• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

The last unicorn

Strony

  • Strona główna
  • info
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 01 02 03 04 05 06

Archiwum

  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004

Archiwum 07 lutego 2005


# 130

Dzisiejszy dzień do przyjemnych nie należał. Po raz kolejny spotkałem się z wyjątkowym lekceważeniem studentów przez wykładowców... Ale po kolei.

Po południu, o godz. 13 pisałem kolokwium z matmy. Dwa zadania. Poszło (chyba) dobrze, bo rozwiązałem oba, a wyniki wyszły takie jak w rozwiązaniach otrzymanych w trakcie przygotowań. Potem godzinę czekałem na wyniki i ewentualny wpis. Nie doczekałem się. Do prowadzącego było zbyt wiele osób. Poza tym na 15 byłem umówiony do prowadzącego odnośnie pracy przejściowej. Razem ze mną pójść miał kolega - K., który ma pracę przejściową u tego samego prowadzącego i którego sytuacja jest taka sama jak moja.

Biegiem niemal udałem się na swój wydział, po drodze łamiąc kilka przepisów ruchu drogowego. Ale udało się - dotarłem na czas. Po odszukaniu wspomnianego prowadzącego usłyszeliśmy z kolegą, że "nie ma czasu, bo jest bardzo zajęty". Na pytanie kiedy będzie mieć czas, uzyskaliśmy odpowiedź, że nie wiadomo... Zaproponowaliśmy, że zostawimy to co mamy zrobione, gość naniesie poprawki i uwagi, i później to odbierzemy, ale niestety nasza propozycja nie została zaakceptowana, bo "to trzeba omówić osobiście"... W końcu dostaliśmy polecenie, aby o 17 przyjść do dziekanatu - tam facet będzie (to prodziekan d/s socjalnych na moim wydziale...). Mieliśmy 2h czasu, więc postanowiliśmy poczekać do 16 na wyniki z organizacji i zarządzania. Wyniki nas zaskoczyły bardzo. Na egzaminie facet kilka razy podkreślał, że nie chodzi mu o bezmyślne przepisywanie ze ściąg, a o zrozumienie i bardzo ważne jest, aby pisać własnymi słowami... Efekt? Ludzie, którzy "na żywca" przepisywali ze ściąg czy książki dostali oceny od 3 do 4.5, a osoby piszące samodzielnie w większości oblały (w tym ja).

Postanowiliśmy razem z kilkoma kolegami udać się do wykładowcy aby pokazał nam prace i powiedział jak powinna wg niego wyglądać odpowiedź. Czekaliśmy wśród tłumu około godziny. Kiedy wreszcie udało nam się stanąć przed obliczem pana R. usłyszeliśmy, że najważniejsze jest dla niego dawanie wpisów. Z nami rozmawiać nie będzie, bo "nie ma czasu na duperele". Myśleliśmy, że krew nas zaleje, ale ponieważ gość uchodzi za bardzo pamiętliwego, w milczeniu opuściliśmy jego pokój...

Następnym punktem był wspomniany już wcześniej dziekanat. Na zegarku była 17:15. Oczywiście dziekanat pusty. Zaczęliśmy szukać prowadzącego w jego pokoju, w pokojach okolicznych, w dziekanacie... Nigdzie ani śladu. O godzinie 17:45 się znalazł w swoim pokoiku. Rozmawiał z kolegą i koleżanką. Oczywiście nie miał dla nas czasu. Innymi słowy - zostaliśmy brutalnie olani. Czekaliśmy ponad 2.5 h na marne. Nawet nie mogliśmy mu oddać tego co mamy zrobione. Po prostu nas wyprosił z pokoju... Czekać dłużej nie mieliśmy zamiaru - w tym tygodniu mamy obaj jeszcze egzaminy. Poza tym lepiej wrócić do domu jeszcze dziennym autobusem :)

Tak oto po raz kolejny obalony został mit, że na uczelni wykładowcy są po to aby pomagać studentom i dzięki nim mają pracę...

07 lutego 2005   Komentarze (4)

# 129

UWAGA! Gryzę! :[ :[ :[

Szczegóły w następnej notce. Jak już się uspokoję. Wrr...Grr... :[

07 lutego 2005   Komentarze (5)

# 128

Niedługo wychodzę z domu. Jadę na zaliczenie z matmy i rozmowę z prowadzącym moją pracę przejściową. Nadal jej nie napisałem. Za dużo zaliczeń i egzaminów. Nie wyrabiam się ze wszystkim. Nie potrafię przez cały dzień non-stop zajmować się nauką. Nie mam na to siły. Już po kilku godzinach nic nie wchodzi mi do głowy.

Rozmawiałem na gg z S. Pisze matmę razem ze mną. Nic nie umie podobno. Ciekawe ile w tym prawdy. Ostatnio też tak mówił i niestety miał rację... Oby tym razem przesadzał. Co prawda i tak ma mniej przedmiotów do zaliczenia niż ja, ale jednak dobrze by było żeby matma już mu odpadła...

Może będą też wyniki z organizacji i zarządzania... Tak bardzo chciałbym to zaliczyć... I nawet nie chodzi o sam wpis, tylko o to, że wtedy moje Słoneczko przyjedzie dzień wcześniej :) Dzisiaj znowu mi się śniła... Śni mi się niemal każdej nocy... Tak bardzo mi Jej brakuje... Jej dotyku, bliskości, ciepła... O niczym innym teraz nie marzę jak tylko o przytuleniu Jej...

07 lutego 2005   Komentarze (4)
Ksiaze | Blogi