# 123
Mam dość. Serdecznie dość. Nie mam już siły. Zrobiłem praktycznie wszystkie obliczenia z pracy przejściowej, a teraz okazało się, że będę musiał liczyć jeszcze raz, bo wynik ostateczny jest co najmniej dziwny. Już nie mogę :(
Dwa razy przeczytałem dziś książkę z konstrukcji maszyn, zrobiłem sobie notatki, wypisałem wzory... nie umiem jedynie kilku. Egzamin muszę zaliczyć, bo wylecę...
Jutro o 14:15 będą się ważyć moje losy jako studenta. To będzie pierwsza potyczka z wykładowcami. Czekają mnie w tej sesji jeszcze dwa takie "decydujące starcia", a ja już nie mam siły. Jestem zmęczony. Zaczynam łapać doła. Ogarnia mnie przerażenie. Niestety zdaję sobie sprawę z konsekwencji, jeśli nie uda mi się zaliczyć tych egzaminów. Wylecę z uczelni, albo będę rok w plecy. Żadne z tych rozwiązań mnie nie bawi...
Jest tego wszystkiego za dużo. Nie wiem, czy dam sobie z tym radę... coraz częściej... myślę, że nie dam rady. Resztkami sił staram się dociągnąć to wszystko do końca... A siłę mam jedynie dzięki mojemu Słoneczku. Bez Niej nie mam na nic siły, nie chce mi się nic robić i... nie robię. Mobilizuję się do pracy tylko za Jej sprawą.
Nie wiem co będzie. Boję się, że nie będzie dobrze. Wiem - powinienem myśleć optymistycznie i starać się jak mogę. Staram się, ale czarne myśli coraz częściej mi towarzyszą gdy zasypiam i gdy się budzę...