• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

The last unicorn

Strony

  • Strona główna
  • info
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 31 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Linki

  • A - Moje Kochane Słoneczko
    • On_The_Edge
  • B - Czytam regularnie
    • Ambi
    • Cicicada
    • innam
    • M!lla
    • Madziulllka
    • Moje

Archiwum

  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004

Najnowsze wpisy, strona 6


< 1 2 ... 5 6 7 8 9 ... 17 18 >

# 230

Sesja. Egzaminy. Wyniki czasem lepsze, czasem gorsze. Czasem fatalne. Jedynym widocznym śladem po wczorajszym egzaminie z mechaniki analitycznej jest wywieszona przez wykładowcę kartka o następującej treści: "Egzaminu z dn. 30.01.2006 nikt nie zaliczył!". Spoko, biorąc pod uwagę fakt, że na jednym terminie oblewa się ludzi, bo napisali za dużo, a na kolejnym bo napisali za mało i stwierdza się, że pisali z pamięci...

Do tego wykładowca, który przez tydzień nie sprawdził prac, które miał sprawdzić w ciągu 2 dni. No i oczywiście Panie z dziekanatu, które wymagają, aby oddać indeks JEDEN dzień po zakończeniu sesji. Ciekawe kiedy mamy zdobywać te śmieszne cyferki, które się wpisami zwą...

31 stycznia 2006   Komentarze (6)

# 229

Każda kolejna wizyta duszpasterza po kolędzie potęguje we mnie niechęć do księży... Po raz kolejny nie było żadnej rozmowy, potraktowano nas bardzo nieprzyjemnie... Dostaliśmy obrazek, pouczenie i tyle.

A miało być tak miło... Przez ponad 3 h czekaliśmy na wizytę... Jestem zły. Tym bardziej, że moje Słoneczko zamiast poweseleć, posmutniało... a ja nie jestem w stanie tego zmienić...

26 stycznia 2006   Komentarze (7)

# 228

Kilka miesięcy temu...
- Kochanie, przyjdziesz do mnie? Chciałabym trochę z Tobą poleżeć.
- Oczywiście Kochanie...

A dzisiaj...?
- Kochanie, rozłożysz mi łóżko w pokoju? Chciałabym trochę poleżeć przy telewizorze...
- Oczywiście Kochanie...

Proszę jak niektóre rzeczy zmieniają się z czasem... Żeby to był chociaż model LCD albo przynajmniej 100 Hz...

 

25 stycznia 2006   Komentarze (2)

# 227

...
Po godzinie 18:00 odebrał telefon. Dzwoniło jego Słoneczko: "Kochanie, jestem w Al. Ujazdowskich. Co ja robię? Dokąd ja jadę? Jak mam wrócić do domu? Gdzie ja jestem?". To nie był kawał. W ten oto sposób teoria, że Ukochana może się sama poruszać samochodem po mieście, legła w gruzach...

c.d.n.

16 stycznia 2006   Komentarze (3)

# 226

"Znowu zwykły dzień
nikt nie zmienił świata
tak naprawdę nikt
nie naprawił nic
znów kolejna data
blado-szary świt
w autobusie ścisk..."
De Mono - "Znowu zwykły dzień"

... Od dłuższego czasu dni mógł podzielić na te, w które musiał wstać rano i jechać na uczelnię oraz te, w które wstawiać wcześnie nie musiał, bo nic go nie goniło. Podział ten okazał się być ponadczasowy, zmienił się tylko schemat zadań w dni wolne od uczelni.

W dni pierwszego rodzaju (uczelniane) wstawał o 6:00 lub 8:00 w zależności od planu zajęć, zjadał śniadanie przygotowane przez jego Kochanie, by potem wspólnie z Nią udać się w podróż środkami komunikacji miejskiej, w których to miał okazję nawiązać bliskie, aczkolwiek niekoniecznie pożądane, kontakty ze współpasażerami.
Wiem, że człowiek to zwierzę stadne - myślał - ale to jest przegięcie... Ta krótka myśl dość trafnie oddawała jego stosunek do komunikacji zbiorowej.
Po dotarciu na uczelnię rozpoczynał się kilkugodzinny czas wegetacji na "ciekawych i niezwykle przydatnych w dalszej karierze inżyniera" wykładach, przeplatany zajęciami wymagającymi aktywności i uruchomienia szarych komórek. Potem podróż do domu, z ewentualnymi zakupami po drodze. Jeżeli szanse na obiad w domu były nikłe, ze względu na późną porę czy brak potrzebnych składników, udawali się z jego Słoneczkiem na obiad do sprawdzonych restauracji.
Kolejnym etapem był powrót do domu, kąpiel, a następnie smarowanie i masowanie "kłody" spoczywającej na łóżku, wspomnianej zresztą na blogu o_t_e ;)

W dni drugiego rodzaju (nieuczelniane) wstawał kiedy chciał. Ubierał się, szedł nakarmić kotkę (dziwiąc się za każdym razem, gdzie ona to wszystko mieści), robił sobie kawę i śniadanie. Kolejnym stałym elementem było zmywanie i sprzątanie, które ze względu na stertę różnorakich dóbr walających się po mieszkaniu zajmowało sporo czasu. W przerwach zajmował się projektami, które były dla niego przyjemną odmianą. Warto może dodać, że jeszcze kilka tygodni temu słowa "przyjemną" w tym miejscu by nie było ;)
Po powrocie z pracy jego Ukochanej pomagał w przygotowaniu obiadu. Potem zjadali go razem, albo jadł sam, jak to miało na przykład miejsce ostatnio... Romantyczna kolacja we dwoje - ja i... fondue. Zawsze o tym marzyłem... - powiedział na tyle głośno, żeby jego Lepsza Połówka mogła to usłyszeć. Rozumiał, że boli ją ząb, ale nie był zadowolony z samotnego siedzenia przy stole. Wolałby już nie jeść, za to spędzić ten czas przytulając Ją.

Miał teraz przed sobą bardzo trudne zadanie - musiał nakłonić Ją do wizyty u dentysty i u lekarza pierwszego kontaktu...

"...znowu zwykły dzień
i pochmurny ranek
tak na prawdę nikt
nie naprawił nic
uwierz zanim wstaniesz
lepiej będzie Dziś
kiedyś musi być..."

c.d.n.

11 stycznia 2006   Komentarze (1)

# 225

... Kiedy odśnieżył pas długości 4 m i szerkości 2 m, używając do tego 2 szufelek (takich ze zmiotką jakie są chyba w każdym domu), a który to pas pokryty był chyba półmetrową wartstwą śniegu, wiedział, że to będzie sylwester jakiego długo nie zapomni...

31 grudnia 2005   Komentarze (2)

# 224

"I took a walk around the world to ease my troubled mind,
I left my body laying somewhere in the sands of time..."
[3 doors down - Kryptonite]

...Święta spędził głównie z Jej rodziną - tą bliższą i tą dalszą. Spotkanie z obcymi w znacznej mierze ludźmi było dla niego sporym stresem, ale kiedy już było po wszystkim, kiedy już siedział w domu, doszedł do wniosku, że jednak było warto. Było miło, przyjemnie, świątecznie. Swobodna atmosfera, luźne rozmowy.
Ze swoją rodziną w te Święta miał kiepski kontakt. Tylko do jednej z sióstr pojechał na chwilę w Wigilię żeby złożyć życzenia i wręczyć kilka prezentów, a potem odwiedził ją jeszcze razem ze swoim Słoneczkiem w drugi dzień Świąt.
W każde kolejne Święta przypomina sobie jednak o tym co było kiedyś... odczuwa silniej brak kilku osób... Żadne Święta nie będą do końca radosne. "Brakuje mi Was..." - myśli sobie. Może z czasem ten brak stanie się mniej odczuwalny... ale za to w jego miejsce przyjdą kolejne, bo czas mija nieubłaganie i jeśli tylko będzie mu dane pożyć jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, odchodzić zaczną kolejne bliskie mu osoby... i ta świadomość w każdej podniosłej chwili, w każdej chwili ważnej w jego życiu, daje o sobie znać...

"Święta minęły za szybko" - myślał sobie czasami. Nie zdążył jeszcze solidnie odpocząć, a już wróciły obowiązki. Znowu pozmywać, posprzątać, robić projekty... Nie chciało mu się. Bardzo. Ale w końcu nie było wyjścia - miał coś do zrobienia i nie było chętnych aby zrobić to za niego. Postanowił więc zakończyć pisanie kolejnej notki i udać się do sklepu po wątróbkę dla kota...

c.d.n.


 

29 grudnia 2005   Komentarze (3)

# 223

...
Wczoraj odbył rozmowę z dyrektorem administracji. "Sprawa zostanie wyjaśniona i otrzyma Pan odpowiedź", usłyszał. Jego rozmówca był bardzo zaskoczony opisanymi zdarzeniami. Na rzeczywiste efekty tej rozmowy musiał jednak czekać.
Była również ekipa wymieniająca okna. Ku jego wielkiemu zaskoczeniu pojawiła się o kilka godzin wcześniej, niż ustalił to telefonicznie z szefem firmy. Gdy wrócił z rozmowy w administracji już czekali na niego pod drzwiami. "Dzień dobry" - rzekł i wszedł pośpiesznie do mieszkania. Zapytał czy dadzą mu chwilę na ogarnięcie mieszkania. Zostawili narzędzia i powiedzili, że w tym czasie przyniosą okna na górę. Odetchnął. Mieszkali ze swoim Słoneczkiem na 6. piętrze, więc miał przynajmniej chwilę czasu żeby zakryć meble folią, kilka poprzestawiać i wynieś kilka rzeczy do drugiego pokoju. Folię darł w pośpiechu, plastry przyklejał gdzie popadnie i biegał po mieszkaniu w jednym bucie... ale zdążył. Gdy ekipa zaczęła pracę na dobre, w mieszkaniu już można się było poruszać.
Od tego momentu aż do godziny 17 panował kompletny chaos, albo nawet bardziej dosadnie: burdel... Narzędzia potrzebne ekipie były kilka ulic obok u innej ekipy, farba, parapety i klamki do okien przyjechały z kilkugodzinnym opóźnieniem, a pracownicy wypalili sporą ilość papierosów i wypili po piwie. Pytali go oczywiście czy mogą. Odpowiedział, że tak, o ile wykonają swoją robotę. Wykonali, ale na pytanie o jakość usług pozostaje tylko milczenie, za to jakże wymowne...
Okna są więc wymienione. Kot również zauważył zmianę, bo zaczął sypiać na parapecie, czego wcześniej, ze względu na niską temperaturę na dworzu i brak szczelności starych okien, nie robił.
Mylą się jednak Ci, którzy sądzą, że wieczór przyniósł mu ukojenie i spokój...
...

14 grudnia 2005   Komentarze (7)

# 222

... Powoli wstawał kolejny dzień... Jego Słoneczko dawno już wyszło z domu, lekko przybite i bardzo zmęczone. On szykował się do administracji. W końcu między 9 a 10 był umówiony z dyrektorem pionu technicznego, z którym miał odbyć "męską" rozmowę w sprawie wymiany okien. Miały być wymienione cztery, ale p. inspektor najwyraźniej spodziewała się nieoficjalnego dofinansowania, a ponieważ go nie otrzymała, do wymiany zostały zakwalifikowane tylko dwa okna.
W ogóle ten dzień miał mu upłynąć właśnie pod znakiem wymiany okien, bowiem już około 13 mieli zjawić się panowie wymieniający wspomniane okna... A on musiał przykryć folią meble i wynieść z pomieszczeń część rzeczy, żeby było swobodne dojście do okna.
Zapowiadał się ciężki i długi dzień...
Tylko wieczór z Nią przynosił ukojenie...

c.d.n.

13 grudnia 2005   Komentarze (2)

# 221

...

Praktyki wymagane przed obroną okazały się być 4-tygodniowe... Zresztą informacje z różnych źródeł były czasami sprzeczne. Podobno profil działalności firmy miał być po prostu zgodny z tematem pracy magisterskiej, który to było mu dane poznać w najlepszym przypadku dopiero w następnym semestrze. Swoją drogą to bardzo ciekawe (!) wyzwanie mieć pół roku na napisanie pracy mgr i jej obronę... Żadna z firm, do których zgłosił swoją kandydaturę jeszcze nie odpowiedziała. Pozostało mu jedynie szukać dalej...
Są na szczęście były też rzeczy, które póki co miały się całkiem nieźle. Na przykład pisanie pracy przejściowej szło mu sprawnie...
Ze swoim Słoneczkiem też żyli (na ogół) w zgodzie. Bywały momenty w, którym dawały o sobie znać ich cechy negatywne, zwłaszcza upór ośli obojga...

c.d.n.

11 grudnia 2005   Komentarze (5)

# 220

Jest całkiem nieźle - pomyślał sobie - chociaż mogło być lepiej. Wcześniej miał nadzieję na "naprawdę dobrze", ale jego nadzieje legły w gruzach, gdy oblał jeden z dwóch zaległych egzaminów. Co prawda jeden z nich zaliczył na ocenę dobrą, ale sytuacja w jakiej mógł się znaleźć już w następnej sesji, dobra wcale nie była. Jego rozważania często kończyły się jednym i tym samym wnioskiem - jeśli nie zaliczę tego egzaminu, dziekan może się ze mną pożegnać w sposób o wiele mniej przyjemny niż wręczenie dyplomu. To go trochę przerażało. Wprawdzie wcześniej już miał podobne obawy, był nawet skreślony, ale jakoś udało mu się dobrnąć do piątego roku studiów...

Może jednak nie będzie tak źle? – pytał sam siebie. W końcu miał u boku kochającą kobietę, zdobył certyfikat z Solidworks’a (Solidworks – program do projektowania 3D – przyp. Autora ;)) i miał szansę nadrobić zaległości na uczelni. Jak zwykle zawsze pojawiał się jakiś problem. Ogłoszenia o pracę wymagające doświadczenia albo przynajmniej prawa jazdy, którego wciąż nie posiadał. Do tego konieczność odbycia przed obroną pracy magisterskiej 2-tygodniowych praktyk zawodowych w jakiejś jednostce produkcyjnej...

Napisał CV i list motywacyjny, odnalazł kilka interesujących ogłoszeń, ale wciąż się wahał czy zgłosić swoją kandydaturę... Przecież już teraz nie miał na nic czasu, co dopiero będzie jak dostanie pracę...? Powoli jednak zbliżał się do podjęcia decyzji o wysłaniu swoich dokumentów do kilku firm. Jak go nie zechcą to trudno, będzie szukać dalej, a jak go przyjmą, będzie się musiał sprężyć i lepiej zorganizować sobie czas. W końcu doświadczenie było mu bardzo potrzebne...

Postanowił jednak zająć się tym nieco później. Dzisiaj miał jeszcze mieszkanie do ogarnięcia, naczynia do pozmywania, a wieczorem był umówiony na kolację i do kina z pewną cudowną kobietą... i póki co myśli o tym wieczorze zaprzątały mu głowę :-)

 

c.d.n.

 

06 grudnia 2005   Komentarze (3)

# 219

Minął rok... jeden rok od naszego pierwszego spotkania, po którym to już właściwie byliśmy razme, chociaż oddaleni o ponad 150 km... Przez rok bardzo wiele się zmieniło. Nie dzieli nas już tak duża odległość. Nie widujemy się raz w tygodniu, albo rzadziej. Nie żegnamy się na dworcu, nie usychamy z tęsknoty, bo któryś weekend nam wypadł... Mieszkamy razem, razem remontowaliśmy mieszkanie, razem szukaliśmy pracy dla mojego Słoneczka, razem rano wstajemy, razem zasypiamy. Wtuleni w siebie szepczemy sobie jak bardzo się kochamy i życzymy sobie dobranoc, albo mówimy sobie "dzień dobry Kochanie". Co przyniosą kolejne dni, tygodnie, miesiące, lata...? Czas pokaże, ale jestem dobrej myśli :) Dziękuję Ci Kochanie. Dziękuję, że jesteś ;*

20 listopada 2005   Komentarze (4)

# 218

Dużo się dzieje ostatnimi czasy... Stałym elementem są projekty i nudne wykłady. To się nie zmienia bez względu na miesiąc czy porę roku ;) Pewną nowością jest to, że kilka weekendów mieliśmy z moim Słoneczkiem "wolnych", tzn nie przyjmowaliśmy wtedy gości :) Ale w nadchodzący weekend wszystko wróci do normy i nasze skromne progi odwiedzą znajomi z Łodzi.

Kolejna nowość od czasów ostatniej notki - moje Kochanie ma pracę. Płaca na poziomie podstawowym, dużo pracy, jeżdżenia po mieście i papierkowej roboty. A jakby tego było mało jeszcze nieprzyjemna atmosfera i obrabianie dupy przez "koleżanki". Kierowniczka też podobno wyjątkowo nieprzyjemna. Słowem - do pracy chodzi się mojemu Kochaniu ciężko. Bardzo ciężko.

Rodzina... W tą sobotę mój siostrzeniec się żeni. Oczywiście z moim Słoneczkiem zaproszenia nie dostaliśmy jeszcze. Mieliśmy dostać dzisiaj, ale ponieważ musimy rano wstać, więc takie wieczorne wizyty nam nie pasują. W efekcie zaproponował nam jakąś imprezę w sobotę, gdybyśmy się chcieli wybrać razem ze znajomymi z Łodzi, o których mowa była wcześniej. Się zobaczy, ale nie wydaje mi się, aby to doszło do skutku. Dwa telefony od siostrzeńca na przestrzeni ostatnich 2 dni to jedyny kontakt z moją rodziną jaki miałem od ponad tygodnia, albo lepiej. Nikt nie dzwoni, nie pisze... Nikogo tak naprawdę nie interesuje co się ze mną dzieje... Siostry... rodzeństwo... Czyżby spełniał się czarny scenariusz przepowiedziany niegdyś przez moich rodziców...?

Podczas kiedy ja ubolewam nad brakiem kontaktu z rodziną i tym, że jestem lekceważony, kiedy jest mi przykro, bo czuję się niepotrzebnym balastem, którego wreszcie się pozbyto, z ust mojego Słoneczka pada rozbrajające - albo raczej powalające - stwierdzenie, że nie ma czasu pogadać ze swoją siostrą, która dziś, przed kilkunastoma minutami do Niej dzwoniła... Argumentacja: przecież rozmawiały wczoraj 45 minut, więc dzisiaj nie trzeba...

Jaki świat bywa dziwny...

09 listopada 2005   Komentarze (9)

# 217

Wspomnienia, zarówno te w miarę nowe, jak i te sięgające dzieciństwa... Powracają w różnych momentach, czasami najmniej spodziewanych. Czasami przywołują je słowa przez kogoś wypowiedziane, czasami jakiś przechodzień przypadkowo zauważony, a choć trochę podobny. Miejsca, w których z powodu powrotu na „stare śmieci” teraz znowu bywam. Sklepy, w których niegdyś bywałem. Ulice i ścieżki, którymi kiedyś chodziłem... Park, w którym kiedyś spędzałem niemal każdy weekend. Mieszkanie, w którym mieszkałem przez całe niemal swoje życie... z Nimi. Wracają obrazy, sceny, słowa niegdyś wypowiedziane... Nawet przypadkowo usłyszane zdanie z głupiej polskiej telenoweli, które akurat z Nimi się kojarzy.

Wszystko to wraca na moment... Na krótką chwilę odbywam swoją małą podróż w czasie. Znowu jestem małym chłopcem biegającym po podwórku, innym razem jestem uczniem podstawówki, który z wielką niechęcią wstaje rano do szkoły, a jeszcze innym razem – młodzieńcem, na własnej skórze odczuwającym konflikt pokoleń i narzekającym na brak zrozumienia...

Nie jest najgorzej, jeśli wracają tylko dobre wspomnienia... ale zdarza się, że wracają także te złe i cały bagaż nieprzyjemnych doświadczeń...

 

Pamiętam i chcę pamiętać, ale... pamięć ta sprawia, że na każdym niemal kroku czuję Ich brak. Zresztą nie tylko Ich...

 

Żadna z sióstr nie dzwoni... Ja od czasu do czasu się odezwę, ale nie pada nawet pytanie jak się czujemy i czy wszystko w porządku... Z dalszą rodziną kontakt się urwał... Czuję się trochę osamotniony... Wiem, że jest moje Słoneczko, że jest Jej rodzina, ale... brakuje mi tej mojej... Przykro się robi, gdy człowiek uświadamia sobie, że tak naprawdę nie ma kogo zaprosić na urodziny, imieniny, czy chociażby ślub, który też gdzieś tam głowie też jest obmyślany... Pozostaje chyba tylko przyzwyczaić się do tego stanu rzeczy... Tylko ile to potrwa, o ile to w ogóle możliwe...?

 

19 października 2005   Komentarze (3)

# 216

Zaczął się kolejny rok akademicki. Oczywiście nikt nic nie wie, prowadzący nie przychodzą na zajęcia, a plan jest ułożony nie wiadomo dla kogo, bo nie pasuje ani studentom, ani wykładowcom.

Temat pracy przejściowej mam i to nawet całkiem niezły. Prowadzący jest życzliwy studentom, więc może tym razem zmieszczę się w ustawowym terminie :)

Meble do mieszkania prawie skompletowane. Komoda zamówiona, zestaw pod TV zamówimy w przyszłym tygodniu, bo w tym raczej czasu nam nie starczy :(

A w czwartek wieczorem najprawdopodobniej wybywamy do Łodzi :) Tym razem my będziemy goścmi u Kasi rodziców...

To tak w telegraficznym skrócie :)

04 października 2005   Komentarze (6)

# 215

Zly czas minał. Mam nadzieje, ze wiecej takich nie bedzie... a na pewno sie postaram zeby nie bylo.

Dzisiejszy wieczor jest jakze inny od wczorajszego... Wlasnie zjedlismy swoja pierwsza kolacje przy swiecach w "naszym magicznym domu"... Od dawna nie czulem takiego spokoju i komfortu psychicznego... Czas jakby sie zatzrymal. Tylko my dwoje w naszym mieszkaniu, wpatrzeni w siebie, jej oczy, w ktorych migotalo odbijajace sie swiatlo swiec...

Dzisiaj w domu przybylo nam kilka rzeczy. Na nowych karniszach w dwoch pokojach wisza nowe zaslony. W duzym pokoju pod sufitem wisi listwa z reflektorkami, ktore w bardzo przyjenmy dla oka sposob rozswietlaja to pomieszczenie. W tym samym pokoju sa juz tez zaczepy do listew przypodlogowych. W pokoju komputerowym za to jest juz blat i polki. To juz prawie koniec prac wykonczeniowych.

A w sobote planujemy zaprosic gosci. Rodzice mojego Sloneczka juz sa zaproszeni. Pozostaje jeszcze zaprosic moje siostry, aby przynajmniej one reprezentowaly moja jakze skromna liczebnie rodzine...

28 września 2005   Komentarze (5)

# 214

Jestem glupcem. Pisalem to juz kiedys?
Tylko i wylacznie przez swoja glupote moge zniszczyc to co miedzy nami jest, o ile juz tego nie znisczylem...
Tylko jak to teraz naprawic...?

Kocham Cie... przepraszam... nie wiem co mam teraz zrobic...

27 września 2005   Komentarze (5)

# 213

To jest pierwsza notka pisana z "naszego magicznego domu" :) Siedzę na fotelu w pokoju "komputerowo-czytelnianym" (czy jakoś tak ;)) i korzystam z dobrodziejstw neostrady, którą przedwczoraj zamówiliśmy. We wszystkich pokojach położone są już panele. W pokoju, w którym siedzę jest złożona przez nas szafa i dwa regały. Warunki są jeszcze nieco "polowe", ale dzisiaj przyjedzie szafa, kanapa i fotel. Będzie dużo noszenia :/

A teraz idę złożyć z moim Kochaniem stolik do dużego pokoju :)

24 września 2005   Komentarze (5)

# 212

Dzisiejszego dnia na pewno nie mozna zaliczyc do udanych. Planowalismy wyjechac z Warszawy o 11. Wyjechalismy przed 14, a podróż do Łodzi zajęła bagatela 4 h. Powód? Najpierw kiedy rano zawieźliśmy do mnie na wydział pliki z moim projektem, okazało się, że płyta CD nie działa. Trzeba było wrócić do domu, nagrać jeszcze raz i zawieźć ponownie. Na miejscu musiałem czekać przez 1,5 h aż nadejdzie moja kolej na konsultacje. Kiedy w końcu wyruszyliśmy w drogę, najpierw staliśmy w korku w Warszawie, potem w McDonald's do którego podjechaliśmy nie można było płacić kartą, a gotówki nie mieliśmy, aby następnie przez kilkanaście km jechać w potwornym korku, bo fragment szosy nr 8 jest przebudowywany... W końcu dotarliśmy na miejsce, ale ciarki mnie przechodzą kiedy myślę o drodze powrotnej...

Teraz coś z rzeczy przyjemnych. Mamy za sobą naszą pierwszą noc w "naszym magicznym domu". Co prawda sypialnia jest jedynym pokojem, w którym da się mieszkać, ale to nam wystarczyło :) Poza tym składanie łóżka przy użyciu starego, zniszczonego śrubokręta jest bardzo wyczerpujące. Na szczęście łazienka i kuchnia są w stanie zdatnym do użytku, pościel kupiliśmy, jedzenie też... :) Tylko po szampana musiałem się przejść do sklepu :) Fajnie było, tylko łóżko strasznie skrzypi... ;) Mam nadzieję, że sąsiedzi nas nie znienawidzą ;)

16 września 2005   Komentarze (4)

# 211

czasami czuje sie jak papier toaletowy. jestem do dupy. slaba pamiec, zla organizacja czasu, brak kontroli wydatkow, dwie lewe rece i kto wie co jeszcze... chodzace nieszczescie...

08 września 2005   Komentarze (10)
< 1 2 ... 5 6 7 8 9 ... 17 18 >
Ksiaze | Blogi