# 226
"Znowu zwykły dzień
nikt nie zmienił świata
tak naprawdę nikt
nie naprawił nic
znów kolejna data
blado-szary świt
w autobusie ścisk..."
De Mono - "Znowu zwykły dzień"
... Od dłuższego czasu dni mógł podzielić na te, w które musiał wstać rano i jechać na uczelnię oraz te, w które wstawiać wcześnie nie musiał, bo nic go nie goniło. Podział ten okazał się być ponadczasowy, zmienił się tylko schemat zadań w dni wolne od uczelni.
W dni pierwszego rodzaju (uczelniane) wstawał o 6:00 lub 8:00 w zależności od planu zajęć, zjadał śniadanie przygotowane przez jego Kochanie, by potem wspólnie z Nią udać się w podróż środkami komunikacji miejskiej, w których to miał okazję nawiązać bliskie, aczkolwiek niekoniecznie pożądane, kontakty ze współpasażerami.
Wiem, że człowiek to zwierzę stadne - myślał - ale to jest przegięcie... Ta krótka myśl dość trafnie oddawała jego stosunek do komunikacji zbiorowej.
Po dotarciu na uczelnię rozpoczynał się kilkugodzinny czas wegetacji na "ciekawych i niezwykle przydatnych w dalszej karierze inżyniera" wykładach, przeplatany zajęciami wymagającymi aktywności i uruchomienia szarych komórek. Potem podróż do domu, z ewentualnymi zakupami po drodze. Jeżeli szanse na obiad w domu były nikłe, ze względu na późną porę czy brak potrzebnych składników, udawali się z jego Słoneczkiem na obiad do sprawdzonych restauracji.
Kolejnym etapem był powrót do domu, kąpiel, a następnie smarowanie i masowanie "kłody" spoczywającej na łóżku, wspomnianej zresztą na blogu o_t_e ;)
W dni drugiego rodzaju (nieuczelniane) wstawał kiedy chciał. Ubierał się, szedł nakarmić kotkę (dziwiąc się za każdym razem, gdzie ona to wszystko mieści), robił sobie kawę i śniadanie. Kolejnym stałym elementem było zmywanie i sprzątanie, które ze względu na stertę różnorakich dóbr walających się po mieszkaniu zajmowało sporo czasu. W przerwach zajmował się projektami, które były dla niego przyjemną odmianą. Warto może dodać, że jeszcze kilka tygodni temu słowa "przyjemną" w tym miejscu by nie było ;)
Po powrocie z pracy jego Ukochanej pomagał w przygotowaniu obiadu. Potem zjadali go razem, albo jadł sam, jak to miało na przykład miejsce ostatnio... Romantyczna kolacja we dwoje - ja i... fondue. Zawsze o tym marzyłem... - powiedział na tyle głośno, żeby jego Lepsza Połówka mogła to usłyszeć. Rozumiał, że boli ją ząb, ale nie był zadowolony z samotnego siedzenia przy stole. Wolałby już nie jeść, za to spędzić ten czas przytulając Ją.
Miał teraz przed sobą bardzo trudne zadanie - musiał nakłonić Ją do wizyty u dentysty i u lekarza pierwszego kontaktu...
"...znowu zwykły dzień
i pochmurny ranek
tak na prawdę nikt
nie naprawił nic
uwierz zanim wstaniesz
lepiej będzie Dziś
kiedyś musi być..."
c.d.n.