# 290
o_t_e na wiosennych zakupach...
o_t_e: Czy ma Pan małe wiszące jajka...?
Sprzedawca: Nie, tylko średnie i duże...
... oczywiście chodziło o ozdoby świąteczne w sklepie z drobiazgami.
20.03 zdałem egzamin na prawko :D
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
o_t_e na wiosennych zakupach...
o_t_e: Czy ma Pan małe wiszące jajka...?
Sprzedawca: Nie, tylko średnie i duże...
... oczywiście chodziło o ozdoby świąteczne w sklepie z drobiazgami.
20.03 zdałem egzamin na prawko :D
W końcu mam chwilę by coś napisać.
Ostatnio czasu nie za wiele...
Coś o czym czytelnicy tego bloga (a przynajmniej większość z nich) nie wiedzą...
1. Słoneczko chodzi na fitness, ja na siłownię
2. Oblałem pierwsze podejście do prawa jazdy
3. Pomyliłem weekendy zjazdowe
4. Mamy w domu sieć bezprzewodową, z czego jestem bardzo zadowolony
5. W domu jest o jeden komputer mniej - dostała go moja przyszła teściowa, w ramach wymiany za blaszaka, który u niej do tej pory chodził
Do gry zaprosiłbym absynta, miadziullkę, random i chandlera, ale problem w tym, że jakoś ostatnio niespecjalnie się udzielają...
Miałem powód do radości: mogłem zrezygnować z usług tepsy. Podobnie jak większość osób, które stały w kolejce :D
Przyjemnie mieć świadomość, że firma, która nie szanuje klientów, traci ich.
Do tego uda się nam zachować płynność w korzystaniu z internetu. Dzisiaj rano jeszcze neo działało, a wieczorem przyjdą z sieci kablowej zainstalować TV+internet. Wychodzi 20 zł drożej niż telefon+net w tepsie. Z telefonu stacjonarnego nie korzystaliśmy prawie wcale, a internet będziemy mieć teraz prawie 4x szybszy...:) Same plusy :D Zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce.
Ubiegły tydzień zakończył się niby-podwyżką. "Niby", bo wzrosła podstawa brutto (i to sporo, bo o 40%...), za to premia będzie niska, albo nie będzie jej wcale. Czyli generalnie będzie na zero. Już szefostwo wie co robi :)
Sobota upłynęła pod znakiem wymiany armatury łazienkowej, powieszeniu szafki z lustrem w łazience i wieszaka w przedpokoju. Przez hydraulików-partaczy, którzy robili wyprowadzenie pionów, czynność, która w normalnym mieszkaniu zajmuje godzinę czy dwie, tutaj zajęła ponad sześć. W sumie to powinienem się cieszyć, bo wyszło na moje - tak jak mówiłem Słoneczku nie wymieniłem kranów, bo w pojedynkę się nie dało :>
Niedziela rozrywkowa - kino ("Deja vu" - łatwe proste przyjemne) i obiad w restauracji. A co... czasem trzeba ;)
A teraz powrót do rzeczywistości. Pracy, dziekanatu, do którego trzeba oddać indeks, egzaminu na prawko, który czeka mnie za 2 tygodnie i... wezwania z WKU do "powołania do z.s.w.". Co jak co, ale wojsko moim "powołaniem" nie jest na pewno :P Trzeba się jakoś z tego wykręcić, bo 3 m-ce wyjęte z życia to raczej marna perspektywa.
Odchodzący koordynator serwisu próbuje moim kosztem zrobić dobre wrażenie, wrabiając jednocześnie mnie. Olewa mnie totalnie i zrzuca na mnie swoje obowiązki, aby następnie w rozmowie z dyrektorem stwierdzić, że nie pomagam im i odnosze się do nich (w sensie do serwisu) niegrzecznie.
Szkoda tylko, że wysuwając ten argument nie wspomniał, że od miesiąca na serwerze jest fragment przetłumaczonej przeze mnie dokumentacji, na którą nawet nie raczył spojrzeć.
Powołuje się na swoich kolegów z serwisu. Ciekawe po czyjej stronie stają pracując z nim od prawie roku, a ze mną od 4 m-cy i to w innym dziale...
Dyrektor zarzuca mi powodowanie konfliktów między działami.
Wniosek: pierdolę takie układy i pracę quasi-zespołową. Pierdolę przerzucanie na innych swoich obowiązków. Pierdolę "traktowanie wszystkich równo" pod względem pensji bez rozdzielania równo zadań.
Mam robić to co inżynier sprzedaży + część obowiązków serwisu za pensję niższą od pozostałych pracowników działu handlowego?
Miarka się przebrała. Jeśli klimat się utrzyma do końca lutego złożę wymówienie i poszukam pracy przyjemniejszej, ciekawszej i lepiej płatnej.
mgr inż. od 1 lutego 2007.
Tym pięknym wydarzeniem zakończyłem studia na Politechnice Warszawskiej.
Teoria zdana bezbłędnie. Praktyczny za 3 tygodnie.
Z obroną tak łatwo nie będzie. Prezentacje 2 gotowe, została 1 najmniejsza i najmniej istotna. No i przeczytać pracę kilka razy żeby sobie przypomnieć jakie głupoty tam pisałem.
Tracę kontakt z rzeczywistością i poczucie czasu.
Dobra, mam sraczke.
Obrona w czwartek. Teoria na prawko jutro.
Prezentacja jeszcze nie skończona i opinie promotora i recenzenta średnio przychylne. (4.0)
PKP. Pieknie, K**** Pieknie...
Praca wydrukowana, oprawiona. Ponad 2h w niedzielę siedzieliśmy ze Słoneczkiem w punkcie xero. Stawkę też mają niezłą - prawie 120 zł za 3 egzemplarze... Fakt - rysunki, kolorowa grafika, itp...
Dzisiaj praca oddana. Termin obrony nadal nieznany. Czekam na maila od promotora. Ma napisać, kiedy będzie coś wiadomo. Siedzę jak na szpilkach.
Do wprowadzenia ostatnie (mam nadzieję) poprawki w pracy mgr. W poniedziałek mam oddać promotorowi wszystko ładnie oprawione. Dokumenty już są w instytucie, więc machina została wprawiona w ruch. Termin obrony jeszcze nieznany, ale zaczynam już robić po nogach, bo promotor stwierdził, że... to może być przyszły czwartek. Bosko, prawda?
W weekend darujemy sobie wyjazd do Łodzi. Jeden przegapiony zjazd na podyplomowych jest niczym w porównaniu do zawalonej obrony. Kumpel podał namiary na punkt, w którym oprawiają pracę także w niedzielę. Cena przystępna, jakość dobra. Dla studenta to podstawa :D
Do tego jeszcze we wtorek teoria na prawo jazdy.
Jestem generalnie przerażony. Pocieszam się, że już niedługo będę to mieć za sobą. Będę dumnym posiadaczem 6 literek i kropki przed nazwiskiem, które to staną się niewątpliwie powodem upojenia alkoholowego, wizyty na kręgielni i dzikich wyścigów gokartami... Chyba za bardzo się rozpędziłem ;)
Od dnia dzisiejszego mieszkać będę z dwiema kobietami. Narzeczoną i jej koleżanką z pracy. Sąsiedzi pewnie posądzą mnie o bigamię, a my przecież tylko pomagamy dziewczynie, która musi zwolnić wynajmowane mieszkanie, nie mogąc wprowadzić się jeszcze do drugiego... 2 tygodnie życia w takim specyficznym "trójkącie" :P
Po Świętach spędzonych w Łodzi na rodzinnych "spędach", po sylwestrowej biesiadzie z siostrą, szwagrem i moimi przyszłymi teściami, po Nowym Roku spędzonym w większości na grze w karty, czas powrócić do normalnych, zwykłych, szarych, nudnych, mozolnych zajęć. Praca - dom - nauka - dom - praca... i tak w kółko. Aż mi się we łbie w końcu zakręci, albo któreś z zajęć odpadnie.
Najwyższy czas zacząć inwestować na poważnie. Lokaty są śmiesznie/żałośnie* oprocentowane. Wybór funduszu inwestycyjnego to w sumie formalność, bo tak naprawdę pod uwagę możemy brać dwa, może trzy. Nominalna rentowności na poziomie 140% w skali 5 lat to jest to co tygryski lubią najbardziej :) A środki, które mogą być szybciej wydane ulokujemy na rok przy rentowności około 40% :) Zawsze to lepsze niż te marne kilka procent na lokatach, a ryzyko wcale nie za duże ;)
W końcu jakoś trzeba uzbierać na ten dom w Hiszpanii... ;)
(* niepotrzebne skreślić)
Za oknem szaro i ponuro, śniegu nie stwierdzono. Słońce pojawia się sporadycznie.
W tych okolicznościach przynajmniej na blogu będzie zima z prawdziwego zdarzenia ;)
Umowa na czas nieokreślony podpisana. Po 3 miesięcznym okresie próbnym. Dyrektor tylko zgrywa zapominalskiego staruszka, ale dobrze wie co robi. Unikał mnie i mówił, że nie ma czasu na dłuższą rozmowę od kilku dni, po to, żeby w pt na 2 minuty przed końcem pracy podsunąć mi do podpisania umowę na warunkach, które mu pasują. Niska pensja i normalny okres wypowiedzenia. Ciekawe połączenie.
Na szczęście mam kilka możliwości pracy. Szefostwo poprzedniej firmy, z prezesem i dyrektorem technicznym na czele, wydzwania do mnie po kilka razy w tygodniu, zaprosili mnie nawet na sobotnie święto firmy. Jakieś 20-lecie czy coś.
Co prawda nawet gdybym nie miał wtedy zjazdu i tak bym nie pojechał bo nie lubię takich spędów, ale fajnie z ich strony.
A ten cyrograf, który bardzo chcieliby żebym jak najszybciej podpisał tak jakoś fajnie nazwali.... o już wiem - KONTRAKT. Chcieliby podpisać go ze mną możliwie szybko. Miałbym wtedy zajmować się projektowaniem czegoś, czego oni nie potrafią, ani nawet nie mają gdzie produkować. Nie mówiąc już o tym, że poprzednio przez 4 m-ce pracy nie doczekałem się nawet biurka czy firmowego notesu i długopisu.
Obietnice, obietnice... w pracy jest jak w polityce.
Stawiasz podpis/krzyżyk i okazuje się, że... nic się nie zmieniło i wcale nie jesteś w lepszym świecie.
Żałosna stawka na okresie próbnym okazała się być wstępem do żałosnej stawki przy kolejnej umowie. Jednak sprawdza się zasada, że kwota zaproponowana na początku pracy odzwierciedla stawkę po okresie próbnym. Niestety. Jestem rozczarowany i już zacząłem przeglądać ogłoszenia. I nie zamierzam się już przemęczać i angażować. W końcu nikt mi za to nie płaci.
"Advertising makes you think you have longed all your life
for something you never even heard of before."
Reklama sprawia, że sądzisz, iż całe życie tęskniłeś
za czymś, o istnieniu czego nigdy wcześniej nawet nie słyszałeś.
Odkąd pracuję w dziale handlowym wiem, że coś w tym jest... :-)
Co robi moje Kochanie po powrocie do domu po całym dniu rozłąki, kiedy od 6 h nie dawała żadnego znaku życia w postaci smsa czy chociażby sygnału i nie odbierała moich telefonów? Zdejmuje buty. Włącza TV (M jak miłość), siada do komputera, sprawdza stan konta, a następnie pisze smsa do koleżanki. Może nie pamięta, że też tu jestem?
2 lata. 730 dni. Ponad 17620 godzin. RAZEM. Były chwile lepsze, były też gorsze. Tak jak nikt nie jest idealny, tak też w relacjach między dwojgiem ludzi nie może zawsze być idealnie. Ale liczy się ogólny bilans, a ten wychodzi mocno na plus. Przynajmniej dla mnie. Mam nadzieję, że dla Niej także, chociaż trochę... :>
Wprawdzie tego dnia nie spędzimy tak jakbyśmy chcieli, ale mam nadzieję, że już za kilka dni uda się jakoś nadrobić, łącząc tym samym 2 okazje...