Co dalej...?
Kończy się weekend... Nieubłaganie zbliża się środa - dzień, w którym najprawdopodobniej rozstrzygnie się mój los... Są 4 możliwości.
Możliwość pierwsza.
Dziekan pozwoli mi studiować na siódmym semestrze. To jest wersja najbardziej optymistyczna i to by było coś cudownego po prostu... Musiałbym się sprężyć i zaliczyć te 2 przedmioty zaległe do końca semestru... Ale to się da zrobić... przynajmniej dopóki w moim życiu nie nastąpi kolejny przewrót...
Możliwość druga.
Powtarzam rok. Nie muszę się wysilać, bo większość przedmiotów mam zaliczoną. Mam wolne praktycznie przez cały tydzień. Mogę kombinować z zaliczeniem zajeć z następnego semestru awansem. Rozwiązanie mniej przyjemne od poprzedniego, bo byłbym o rok do tyłu...
Możliwość trzecia.
Wylatuję ze studiów. Idę do policealnego studium informatycznego. Uczę się rok i płacę za to. Może znajduję jakąś pracę i zarabiam. Żyję nadal, ale kiepsko...
Możliwość czwarta.
Wylatuję i idę do wojska. Myję kible szczoteczką do zębów, biegam w środku nocy, ćwiczę i próbuję jakoś przetrwać. Nie udaje mi się, bo jakiś kretyn nie wyjmuje pocisku z komory podczas czyszczenia broni...:P A nawet jeśli udaje mi się przeżyć wojsko, to po wyjściu z niego nikt na mnie nie czeka, ciągle jestem sam i zaczynam życie od nowa po raz kolejny. Jestem załamany psychicznie, ląduję w zakładzie zamkniętym.