Wersalka...
Siostra wyrwała mnie dziś po południu z domu niby tylko na chwilkę... "Oj, pojedziesz z J. bo kupiliśmy wersalkę i trzeba ją przetransportować tutaj. To zajmie tylko chwilkę. Zaraz po Was, powinien tam przyjechać P. samochodem służbowym, to będzie ją czym przewieźć...". Pojechaliśmy ze szwagrem, znieśliśmy na parter wspomniany mebel i czekaliśmy... po godzinie zadzwoniła komórka. "P. miał stłuczkę, nie przyjedzie". W końcu szwagier znalazł środek transportu i dotarliśmy do domku. Zajęło to około 2 godzin. Wróciłem zmęczony i głodny. I kontuzjowany. Nadwyrężyłem ścięgna w prawej ręce. Nieprzyjemne uczucie. Dziwnie sie teraz pisze :P Ale przynajmniej wieczór zapowiada się ciekawie... :D
Dodaj komentarz