# 267
Dwie rozmowy o pracę (w tej samej firmie) już za mną.
Na pierwszej standardowo... Prezentacja firmy i omówienie stanowiska o które się ubiegam, oczekiwania co do przyszłej pracy, poprzednie miejsca zatrudnienia, gadka po angielsku, sprawdzenie kwalifikacji, itp...
Druga rozmowa to praktycznie to samo, tyle, że już z dyrektorem a nie z jego zastępcą...
Trzeciej rozmowy nie będzie, bo... 4 września mam przyjść podpisać umowę. Na 3 m-ce na okres próbny. I pewnie podpiszę, jeśli kwota, którą uzgodniliśmy to kwota netto. Jeśli nie to się pożegnamy i zgłoszę się do kilku innych firm. A w ostateczności pójdę tam gdzie pracowałem. Tam prezes zarzeka się, że czekają na mnie, bo jestem potrzebny ;)
I mam zrobić koniecznie prawo jazdy. I to migiem. Nic dziwnego, w końcu teraz niemal w każdej pracy to niezbędne. 1200 zl ubędzie z domowego budżetu.
Jeszcze do tego to beznadziejne pytanie dyrektora, czy w najbliższym czasie się żenię. Że niby pracownik w stanie wolnym jest bardziej dyspozycyjny. A co mu do tego? Jest czas na pracę i jest czas na rodzinę. A dyspozycyjny będę w godzinach pracy :P
Ponadto cała masa szkoleń jaka mnie czeka. W końcu nie znam tej branży. Oni zresztą przyznają, że też nie, więc będę skazany na siebie. Tak to bywa, jak człowiek ma się zająć nowym działem w firmie. Żeby jeszcze mi za to płacili należycie, to nie ma sprawy - mogę to rozkręcić ;) A jedno z pierwszych szkoleń jest za granicą. Bursa w Turcji. Jak twierdzi przewodnik Onetu "pierwsza stolica imperium osmańskiego i kolebka nowożytnej kultury tureckiej". Nie ma co, od razu na głęboką wodę. Zwłaszcza, że za granicą nie byłem jeszcze.
Co by nie było, będzie OK. Nie ta praca, to inna. Najważniejsze to skończyć studia i znaleźć sobie jakieś fajne podyplomowe.
Ma ktoś namiary w stolicy na podyplomową informatykę, która trwa dokładnie 4 semestry...? ;)
Dodaj komentarz