# 135
Moje Kochanie jest już u mnie :) Na dworzec pędziłem jakbym miał skrzydła... może nawet mialem, bo ludzie jakoś dziwnie się na mnie patrzyli :) Na peronie przeżyłem mały (no może trochę większy :P) szok... moje Kochanie zmieniło fryzurę i kolor włosów. Wygląda ślicznie... zresztą w obu wersjach podoba mi się tak samo. To nadal ta sama najcudowniejsza i najwspanialsza kobieta pod słońcem :* W ogóle poczułem się dzisiaj w pewnym momencie jak przed naszym pierwszym spotkaniem. Serce biło mi jak oszalałe, a na peronie nerwowo chodziłem to w jedną, to w drugą stronę...
Wieczorem wybraliśmy się do kina... i tutaj kolejny szok :) W ogóle wieczór był pełen śmiechu, ale po kolei...
W kinie ludzi mnóstwo. W kasach kolejki. Idziemy kupić bilety. I tutaj pozwolę sobie przytoczyć rozmowę...
Bileter - człowiek młody, w okularach, z bródką... gość przed 30 na pewno :)
MKS - to nie antywirus... to Moje Kochane Słoneczko :)
Ja - czyli ja ;)
MKS: poprosimy dwa bilety studenckie na "Poznaj moich rodziców"
bileter: macie Państwo kartkę kina X?
MKS + Ja: Nie.
bileter: Więc bilety będą po 20 zł. [tutaj patrzy na nas zagadkowo]
Ja: [patrzę na niego spokojnie] OK.
bileter: może być?
Ja: Tak.
bileter: widzę, że Państwo nie są skorzy do współpracy... [dziwny uśmiech]
MKS: a to tak można współpracować...? [zdziwienie]
bileter: hmm... ma Pani 3 zł?
MKS: Mam 5...
bileter: Niech Pani da te 5 zł... będzie jeden ulgowy...
MKS: [podaje 5 zł]
bileter [wydaje 22 zł reszty]
MKS: [zdziwiona konspiracyjnie pyta szeptem] A to tak zawsze można "współpracować"?
bileter: Nie, tylko jak komuś dobrze z oczu patrzy...
MKS: Oooo... a to komu dobrze z oczu patrzy? Mnie czy temu panu? [wskazując na mnie]
bileter: [z szelmowskim uśmiechem] obojgu :)
I tak oto zaoszczędziliśmy całe 7 zł, a pan w kasie wzbogacił się o całe 3... :D:D:D
Byliśmy bardzo mile tą sytuacją zaskoczeni... Film był super. Bardzo fajna komedia. Sprośna, ale bardzo fajna. I świetne tłumaczenie. Mogę polecić z czystym sumieniem.
W drodze powrotnej kupiłem mojemu Słoneczku kwiaty. Białe róże. Niestety ich przybranie nie podobało się mojemu Kochaniu... Ale teraz przynajmniej wiem co kupować, a czego nie :)
Całą drogę powrotną rechotała... z kwiatów, z mojego gustu i kilku innych rzeczy... :>
A teraz... teraz wypiliśmy szampana i chyba lekko nam odbija... chociaż... nie... my tak mamy w standardzie :P Dobranoc wszystkim :)
Dodaj komentarz